kwietnia 02, 2012

Zmiany

Napisałam w styczniu, że stanęłam wobec sytuacji w której muszę podjąć kilka ważnych decyzji. Decyzji zawodowych, finansowych, skutkujących zmaganiem się z własnym strachem. Cóż, po 3 miesiącach mogę powiedzieć, że raz z górki raz pod górkę. Niektóre zmiany wcale tak nie przerażały, jak myślałam. Ot, nie kupię kolejnej tomiastej książki, ani nowej sukienki a ekranizację ulubionego kryminału pożyczę...


Moja firma za niedługo będzie mieć przychody z 4 głównych źródeł, w międzyczasie pracuję nad 5 i 6 (wspomniane inwestycje paroletnie). Doba niestety ma tylko 24 godziny, tydzień 7 dni. Gdzieś trzeba zmieścić życie prywatne, troskę o własne zdrowie i odpoczynek - zwłaszcza psychiczny. Problemy zawodowe zaczęły mnie przytłaczać, jak to mówią “przynoszę pracę do domu”. Część rodziny wcale nie pomagała, wręcz podcinała skrzydła. W takich chwilach dobrze jest mieszkać w niezbyt bliskiej odległości od krewnych i nie pozwalać im kontrolować w żaden sposób codziennej działalności.

Co się zmieniło? Zaczęło się od kilku nieprzyjemnych scysji, problemów ze sprzętem, wygarnięcia prawdy paru fałszywym przyjaciołom i nawet odkrycia kradzieży własnych tekstów ;) Drobiazgi skumulowały się i wystarczyło parę impulsów by nagle rzeczy planowane miesiącami, ba, latami, nagle wcielić w życie. Myślę, że w dłuższej perspektywie wyjdzie mi to tylko na dobre. Marazm, przygnębienie i dół z zeszłego roku nie minęły jak ręką odjął, jedyna różnica to właściwie przypływ energii do działania. Machina raz uruchomiona toczy się dalej. Bo jeśli ja czegoś nie zmienię na lepsze, nikt tego za mnie nie zrobi.

Uruchomiłam odrębną stronę, na której zamieszczam przeredagowane teksty dotyczące prowadzenia działalności. Nieco jeszcze zmagam się z wordpressem, na którym oparłam nowe W Kreciej Norze  - nie jest to idealny system ani nie ma idealnych wtyczek/tematów ;) Pewne irytujące drobiazgi trzeba ręcznie w kodzie zmieniać, a należę do osób które pod tym względem lubią gotowe rozwiązania. Wygodna jestem....

Dlaczego inna strona? Fakt, że ten blog moją własnością nie jest, powinien sam w sobie wystarczyć, ale trzeba było kilku porządnych impulsów by zmusić mnie do działania. Pewnie częściej tam znajdziecie uaktualnienia, a tu będę narzekać na bolączki działania w polskim grajdołku ;)

Poza tym chciałam nauczyć się stawiania stron, wszystkiego od podstaw - od wykupu hostingu, domeny, stawiania bazy i innych tym podobnych spraw. Sporo jest tego w necie, jak to zrobić, ale nie ma to jak praktyka i maile do działu technicznego o 23 w sobotę... Przychód z tego żaden, ale satysfakcja i ego rosną :D Byłam nawet bardzo zadowolona wczoraj wieczorem z przenosin, problemy z blogspotem wczoraj wieczorem tylko mnie w decyzji utwierdziły. Nie wspominając o przyszłych oszczędnościach tworzenia od zera własnych stron firmowych...

P.S. Ponieważ niestety roboty googla nadal wytrwale przetrawiają treść bloga, skasowałam post który ściągał mnóstwo osób postronnych przez wyszukiwarkę czyli być lub nie być vatowcem. Uaktualniony pojawił się właśnie W Kreciej Norze, na pewno pomoże w promocji :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz