października 12, 2010

(pół)Finał akcji mBank=problemy dla ubranych w kredyt hipoteczny

Przez ostatni weekend nieco się wydarzyło. Wrocław zaszczyciła swoją obecnością Krecia Mama,   co zaowocowało rajdem po połowie Krasnalogrodu do wtorku włącznie, licznymi fotkami i wreszcie (!) uzyskaniem odpowiedzi na złożoną we wrześniu reklamację z mBanku. Odpowiedź odkryłam dopiero pod koniec weekendu, z racji faktu, że nie miałam za wiele czasu na siedzenie przed ekranem laptopa.

Pozwolę sobie zacytować najważniejsze fragmenty (być może łamię jakąś tam tajemnicę korespondencji?).
List zaczyna się uprzejmie; w ogóle jest bardzo konkretny, co niewątpliwie po zderzeniach z licznymi doradcami na mLinii, etc. jest wręcz zadziwiające. Ale jak wspominałam wcześniej – poprawili system udzielania odpowiedzi na reklamacje. A więc:

Szanowna Pani
na wstępie przepraszamy za wydłużony czas rozpatrywania reklamacji, który był spowodowany koniecznością podjęcia dodatkowych czynności wyjaśniających.
[krecia uwaga własna: sprawdzeniu, czy po dostaniu KK klientka w 2 tyg. wyrobiła się z limitem wydatków ponad kwotą 1500zł, co nastąpiło]
(...) uprzejmie wyjaśniamy, że zgodnie z podpisanym przez Panią Oświadczeniem przystąpienia do promocji
zobowiązała się Pani, obok zasilania rachunku eKonto pełną kwotą wynagrodzenia z umowy o pracę,(...) do korzystania z dowolnej karty kredytowej mBanku wykonując transakcje na kwotę nie mniejszą niż 1 500 zł na kwartał.
[kolejna krecia uwaga własna: o czym sama wiem i przyznałam w reklamacji; do mojej uwagi na brak zdolności kredytowej w ogóle się nie odnieśli – ominęli ją...]
Wobec otrzymania przez Panią karty kredytowej we wrześniu, z uwagi na dotychczasową współpracę oraz na zaistniałą sytuację Bank odstępuje od weryfikacji warunków promocji w miesiącu wrześniu. Jednocześnie prosimy o rozpoczęcie aktywnego korzystania z karty.
[kolejna krecia uwaga własna: w momencie wysłania informacji wiedzieli doskonale, że w 3 kwartale po prostu już dawno zrobiłam limit jaki chcieli]

List byłby idealną odpowiedzią, gdybym wnioskowała o odstąpienie od weryfikacji warunków, a ja się piekliłam o to, że do weryfikacji prawa nie mieli bez względu na to, czy wzięłabym za trzecim razem tą przeklętą kartę czy nie!

Puenta historii jest taka, że odpowiedzi na reklamację nie uzyskałyśmy. Nie odpowiedzieli w żaden sposób na zarzut dot. niejasnego punktu regulaminu o braku zdolności kredytowej w momencie składania dwukrotnego wniosku o KK (wielki -). Oczywiście pośrednim powodem była chęć uzyskania potwierdzenia na papierze, że nie podniosą nam marży przez swoje interpretacje Regulaminu. I to uzyskałyśmy – to fakt. Lecz ile razy pracownicy mBanku wg własnego/szefostwa widzimisię będą interpretować jasny regulamin? Strach zapytać o bardziej niejasne kruczki...

Sprawa skończyła się więc dla nas szczęśliwie. Wątpię by była to jednak dobra wola, lecz po prostu widzę taki finał historii jako następstwo chęci zarobku po stronie mBanku. Rozwijają działalność kredytową i wolą zatrzymać kredytobiorcę, który co miesiąc bez szemrania zasila konto w banku kilkoma tysiącami złotych/setkami euro. Własnego znaczenia nie przeceniam, ot taka myśl jaka przyszła mi do głowy po lekturze zakończenia maila – wolą dać sobie spokój teraz a zarabiać na mnie przez kolejnych 5 lat.

Odpowiedź więc zakończyła spór i zabezpieczyła mnie i siostrę przed podwyżką marży, ale negatywnego wrażenia po całej tej awanturze nie zatarła. Mam nadzieję, że sytuacja finansowa pozwoli nam na szybką spłatę kredytu i uwolnienie się od bardziej skomplikowanych produktów tego banku. 

--
dopisek: Nie będę słała żadnej odpowiedzi na to pismo - uważam, że nie ma sensu teraz, szkoda na to nerwów, czasu i kosztów rozmów telefonicznych. Przy dobrych wiatrach KK nie będzie mnie kosztowała złotówki, a bank i tak zarobi.

2 komentarze:

  1. No tak - bankierzy :) Ale, ale! Wydaje mi się, że jeżeli reklamacja nie zostaje rozpatrzona w ciągu dwóch tygodni, to znaczy, że zostaje uznana. Nie wiem oczywiście czy dotyczy to produktów finansowych. W każdym razie uzyskałaś co chciałaś i faktycznie nie ma co się kopać z koniem. W razie czego - zawsze jest arbiter :)

    OdpowiedzUsuń