listopada 09, 2012

Google przegięło, czyli wnerw człowieka lubiącego swoją anonimowość

Mam kilka kont w google służących do różnych rzeczy. Prywatne, służbowe i takie do przerobienia się na totalnego anonima dla osób trzecich w sieci. W końcu trzeba uważać, co się w świat wysyła, a już zwłaszcza pod swoim nazwiskiem albo firmą.

W Google nie tylko ostatnio trwa pogoń, by zgnębić osobniki chcące anonimowości. Dzisiaj kolejne usługi, tak przy piątku, przerobiły się ni stąd ni zowąd na wprowadzone nazwisko - mimo że wcześniej wszystkie opcje były pozaznaczane odpowiednio i przy pytaniach  dot. prywatności ( również wszystko niby było ok, jak definiowałam, że dane firmy czy nazwisko mają pozostać ukryte). Do czasu.

Parę godzin nie minęło od ostatniego update'a (np. wczoraj na youtube zaznaczałam w związku ze zmianą, co ma się wyświetlać, etc.), dzisiejszy ranek znów przyniósł zmianę. Prawie wszędzie gdzie to tylko możliwe wyciągnęło moje nazwisko ;( zamiast deklarowanych w ustawieniach nazw. Dla przykładu tego nieszczęsnego youtuba, wszystkie moje playlisty, zachomikowane czy wgrane przeze mnie video poznikały. Nawet jak coś im się tylko zepsuło - a nie zamierzone zrobienie użytkownika w trąbę - to duuuuży minus.
Ja dziękuję za wszystko podstawione w sieci pod moje imię i nazwisko i taką pewność że nic nie zniknie. Jakbym tak chciała, taki był mój zamiar, to od razu bym je udostępniła.

I za Chiny Ludowe nie mogę zmienić tego. Na pochybel z nimi, czas powyłączać niektóre usługi.

p.s. Dla tych co inteligentnie wskażą  opcję "przywróć..." koło nazwiska, nie da rady przywrócić starej nazwy bo nie rozpoznaje że należała do ciebie. Szczęśliwie nie mam na youtubie firmowego kanału podpiętego pod osobisty adres mailowy, ciekawe co dziś dzieje się na takich kontach...

listopada 04, 2012

Od przybytku głowa boli

Czuję się dzisiaj jak pociągi dalekobieżne. Załadowana na maksa, i wszyscy wokół oczekują cudów. 

Na tapecie mam teraz trzy projekty. Jeden króciutki, na około tydzień intensywnej pracy i ma zacząć zarabiać już pod koniec grudnia. Inny na pół roku (duuuża inwestacja, wpędzająca mnie w palpitacje serca z powodu jej ceny :D ), a jeszcze inny wlecze się za mną od sierpnia i wziąć się za niego nie mogę. Nie mam na niego weny.

Do tego dochodzi normalna praca, przygotowanie do egzaminu ustnego, w głowie plącze mi się temat na dwa następne projekty i możliwość zmiany głównego zleceniodawcy. Szare komórki zaczynają u mnie się przegrzewać.


października 16, 2012

Przeżyłam egzamin na doradcę

Tak mogłabym w skrócie opisać historię wyjazdu na egzamin.  Bardziej szczegółową wersję możecie przeczytać we wpisie na nowym w kreciej norze ;)

Wiem na pewno, że Warszawa nie będzie moim ukochanym miastem. Wolę swojską znajomość wrocławskiego klimatu, zdecydowanie! Za dużo w stolicy rządowych budynków, gmachów, centrali. W centrum człowiek ma wrażenie że przechodzi ciągle koło jakiegoś monumentu, albo miejsc nastawionych na wyciąganie pieniędzy z kieszeni warszawiaków. No i korki. Jak we Wrocku w czasie deszczu :D

Dzielnice z dala od centrum wyglądają niespecjalnie, widać że w mieście jest sporo niefajnych terenów... Albo ja tylko przez takie przejeżdżałam?

Co mi się podobało? Asfaltowe ulice w centrum! Chociaż wrocławski bruk jest swojsko znajomy, to jednak absolutnie nad nim górują płaskie, równiutkie ulice. Niech ludzie sobie zachowują i dbają o zabytki tak długo jak to ma sens użytkowy czy estetyczny, dla samego istnienia zabytki jak trakt ulicą powstańców śląskich niekoniecznie jest potrzebny mi do szczęścia :D



października 08, 2012

Wybywam

...do Warszawy. Opiszę wrażenia po powrocie. 
Wrażeń z podróży opisywać raczej nie będę, nie chcę psuć humoru sobie i innym opowieściami o polskich pociągach.
Notabene, uznam że cokolwiek w kraju zmierza na lepsze, kiedy poprawi się stan takich molochów i transportu wewnątrzkrajowego. Nam naprawdę nie potrzeba wojny, by sparaliżować kraj, wystarczy byle święto i opóźnienia pkp ;)

października 06, 2012

Mam o czym myśleć

Temat rzucony: przeprowadzka. Nie moja, ale mamy. Nie teraz, ale w przyszłości, do Wrocławia. No cóż, to będzie ciekawy temat, nawet nie chce mi się go ogarniać w tym momencie. 

Mózg mi paruje, muszę się odstresować, piszę niedługo a w ogóle nie czuję tematu kazusów (sam opis stanów faktycznych jest peeeeełen błędów!), jak się na nich wyjadę będzie cudnie - kwiecień przyszłego roku. Grr. ;(

września 12, 2012

I kolejny miesiąc za mną... i niecały przede mną

Ministerstwo przysłało zawiadomienie, za niecały miesiąc piszę egzamin. Zaczynam się nieco trząść... dopada mnie miks własnych obaw i niepewności. 1000 pytań plus kazusy, zobaczymy kto będzie górą za około półtora miesiąca gdy ogłoszą wyniki. Ech...

Założyłam kolejne darmowe domeny w blogspocie, dodaję treść na strony. Kupiłam kolejną domenę. Stawianie stronek idzie całkiem nieźle ;) Głównie te dodatki stawiam pod przyszłe zaplecze, by móc z nich linkować strony na których mi zależy. Wprawdzie "mocy" nabiorą dopiero za kilka miesięcy, i ładnych paru godzinach pracy - grunt jednak, że za nie w większości nic nie płacę (no za wyjątkiem czasu ;P). Przynajmniej budżet projektu nie spuchnie mi nadto.

Przez ostatni miesiąc dokształcałam się w kwestii pozycjonowania niesamowicie, generalnie im więcej człowiek wie tym bardziej zdaje sobie sprawę, jak wiele nie wie. To chyba w każdej dziedzinie spotykane :) Przy okazji tworzę sobie stronę firmową (nie miałam wcześniej takiej z prawdziwego zdarzenia). 

Na konto emerytalne w tym tygodniu powędrowało kolejne 50 zł. Nudy w tym temacie ;)

Jak oceniacie zmianę kolorystyki? Pasuje do widoków za oknem ;)

sierpnia 29, 2012

Czybycvatowcem.pl - moja pierwsza mini stronka

Nową stronkę zrobiłam :) Leżała sobie od dawna w planach. Taka mała stronka o podatku VAT (ptu), zbiór podstawowych informacji. Z czasem pewnie dojdzie parę różnych większych opracowań. Na razie same podstawy, powyżywam się - a co! Od dzisiaj zaczynam żmudne pozycjonowanie i zdobywanie pozycji dla stronki. 

No i zawsze to zaplecze na przyszłość, mające udźwignąć mój główny biznes :) Strona stoi na WP (nawet grafiki w skórce nie zmieniałam!), hosting i domena pod tym samym katalogiem. Ale miejsca mam dużo, jak najdzie mnie wena to mogę nieco więcej takich stronek postawić - ale pewnie już na jakichś lokalnych domenach. Mam kilka pomysłów co do tematyki, z której niejako naturalnie pojawi się od czasu do czasu aktualizacja. 

Ruszam w bój :D


sierpnia 27, 2012

Bankowych historii ciąg dalszy

Co miesiąc a nawet częściej zaglądam na historię kredytu hipotecznego, jaki mam z siostrą w mBanku.
Powiem tylko tyle - spadku Eurowiboru to to, co Kreciki lubią najbardziej :)
Kolejna rata zejdzie właśnie dzisiaj, już mi zmienili oprocentowanie zanim ściągną pieniądze z systemu. Co ciekawe, warowałam parę razy by sprawdzić o której godzinie ostatnio pobierają pieniądze... i zdarzało się, że rachunek spłaty zminusowali następnego dnia. Coś im się w bankowych zegarach rozregulowało...

Wojuję ostatnio z bankami i różnymi opcjami finansowania. Muszę przyznać to, co i tak wiedziałam wcześniej. Banki nie lubią drobnych firm, samozatrudnionych, etc. Tymczasem jak jest problem z uzyskaniem kredytu na wysokość miesięcznych przychodów (!) na firmę, tak tej samej osobie - prywatnie - chcą wcisnąć wielokrotnie większy kredyt bez żadnych zabezpieczeń. Nawet jak wcześniej człowieka na oczy nie widzieli! Dziwni są. Wiadomo, że osobom prywatnym trochę więcej odsetek ściągną - ale różnica nie jest aż tak duża, by z jednej strony ryzykować z drugiej szafować nadmierną ostrożnością. 
Gdybym tak swój biznes prowadziła, poszłabym z torbami już dawno temu. 

P.S. System partnerski bankier.pl udostępnia nowy konkurs na założenie nowego konta w Alior Sync. Oprócz naturalnie zwykłych korzyści, są dodatkowe nagrody gwarantowane. Warto więc polecać konto, szczególnie że konkurs potrwa jeszcze miesiąc - do końca września. 
Korzyści dla użytkownika to słynne już 5% zwrotu za zakupy internetowe, darmowa podstawowa obsługa rachunków, kart, przelewów, i szybkich 10 darmowych płatności w miesiącu. O wadach mogliście poczytać wcześniej. Nie wróżę AS prześcignięcia w planowaniu firmy z jabłkiem w logo, ale mam nadzieję, że oprócz zachęt finansowych pójdą dalej niż naprawa usterek systemu i spojrzą na niego wreszcie pod kątem wygody i użyteczności .

sierpnia 15, 2012

Ciężkie życie gospodyni domowej

Utknęłam dzisiaj na kilka godzin w kuchni, przyrządzając m.in. wielgachny gar leczo do słoików. Warzywa i owoce są teraz w miarę tanie, a i potem człowiek wie, co je i nie musi studiować składu różnych puszek, sosów, i tym podobnych wynalazków składających się z całej tablicy pierwiastków.

Niemniej faktem jest, nieczęsto zdarza mi się utknąć tak długo w kuchni, preferuję potrawy przy których nie trzeba stać, mieszać, dziesięciu garnków, itp. Często gotowanie to prawdziwa harówka i nawet nie wiadomo gdzie tych kilka godzin minęło. A gdzie reszta domowych spraw? Przyzwyczailiśmy się do zdobyczy cywilizacji, pralek automatycznych, piekarników, ogrzewania miejskiego, odkurzaczy, mikserów, mikrofalówek i gotowych posiłków z supermarketowej zamrażarki. Mimo to wciąż zostaje masa rzeczy do zrobienia w każdym domu, których żadne urządzenie nie wykona za nas. Przy samej sobie mam masę pracy, nie wyobrażam sobie dzisiaj ile by mi to czasu i wysiłku zajmowało gdybym np. musiała troszczyć się o kilkuosobową rodzinę. Chyba zainwestowałabym w gospodynię ;) Może jestem rozpuszczonym bachorem cywilizacji i przemian społecznych... ale życie gospodyni domowej to dla mnie zbyt ciężka robota. Podziwiam kobiety mające na głowie dom (ale nie podziwiam głupoty że same na siebie to biorą, w końcu dzieci i mąż ręce i głowy też mają), pracujące na pełen etat i jeszcze znajdujące czas lub energię na coś innego. Doszłam dzisiaj do nienowego dla mnie wniosku - nie potrafiłabym tak. 

lipca 19, 2012

Co robi przedsiębiorca na urlopie?

Miałam zajmować się różnymi sprawami na urlopie, a tu jak zwykle życie wywinęło psikusa... Oczywiście musiałam sknocić kilka szczegółów i wywaliłam prawie całą zawartość jednej ze stron, którą teraz buduję. Powiedzenie, że człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach zaczyna doprowadzać mnie do frustracji.

Ponownie ściągając kod GA do statystyki nowej stronki, zajrzałam przy okazji do najświeższych statystyk W Kreciej Norze i jestem w lekkim szoku. To nieprawdopodobne jak pod niektóre niszowe frazy można ściągnąć ruch w zaledwie 3 miesiące, a jednocześnie pod inne delikatnie zmodyfikowane nie istnieć dla wyszukiwarek. Zainstalowanie kilku wtyczek, które wszystko za użytkownika robi działa cuda. 

Kupiłam domenę pod większy projekt, nieco na wyrost i nie do końca taką jaką bym chciała... ale zawsze przekierowanie może pójść na inną nową jeśli uda mi się ją zdobyć. W każdym bądź razie kluczowe słowa niestety wydają się obkupione od a do z, a moja idealna domena od lat zajęta niestety. Może rozejrzę się za kupnem z rynku wtórnego domeny, na razie jeszcze szukam.

Nawet na urlopie mam wrażenie, że nie wyszłam z pracy albo praca goni mnie. Ech ;( Głowę pełną mam projektów, które trudno przekuć na papier w szczegółach a jednocześnie mam jasny obraz całości... Relaksuję się prozaicznością letniej pory i robię przetwory. Dzisiaj padło na frużelinę z białych porzeczek. Mniam. Gdyby jeszcze mój umysł można było zająć tak łatwo jak żołądek...

lipca 06, 2012

Aero przyspiesza

W maju, zgodnie z obietnicami dostawcy, internet za darmo przyśpieszył. Dla mnie to dobra wiadomość, większość miesiąca spędzę pod Aero lub radiowym Orange. W szale przedwyjazdowych obowiązków przypomniało mi się, że muszę znaleźć modem. Zwykle bowiem korzystam w komórce ;)

Własne testy sieci Aero we Wrocławiu wskazują na rzeczywiście odczuwalne przyspieszenie. Kwiecień i część maja pracowałam na Aero, wówczas wystarczał zwykle. Zwykle, bo czasem sieć niestety nie działała. Szczególnie w weekend, czułam się jak dziecko Neostrady, graniczyło z cudem podłączyć się wówczas do sieci i utrzymać połączenie do automatycznego zerwania za 60 minut. W dobrych momentach można porozmawiać przez skype nawet, ale osobom które planują przerzucić się wyłącznie na Aero trzeba uświadomić iż stabilność i niezawodność to niestety nie jest synonim dla ich usług. Być może to część planowanej kampanii, mającej odstraszać od darmowego internetu, tak jak kosmiczna prędkość obsługi klienta i brak wsparcia technicznego ;-)  Kto ich tam wie?

Z przedurlopowych działań, zarejestrowałam się w serwisie prolink, doładowałam konto niewielką częścią budżetu promocyjnego i zamierzam wybrać się na zakupy. Nową stronę trzeba wypromować, i nie mam tu na myśli W Kreciej Norze ;) Na razie to tylko test przed większym projektem, chcę się przekonać o efektach na stronie wcześniej nikomu nieznanej i nieistniejącej długo w sieci. Na innej planuję potestować inne formy reklamy i linkowania. Mówią, że najlepsza jest nauka na własnych błędach, oby tak nie było w tym przypadku ;)

lipca 03, 2012

Płacę z Alior Sync

Dzisiaj miałam wątpliwą przyjemność skorzystania z tej opcji, jako że po weekendzie Płacę z Alior Sync pojawiło się m.in. w serwisach obsługiwanych przez Blue Media S.A.. I zapytam o jedną kwestię:
Co za idiota to projektował? To mają być szybkie przelewy? Z mnóstwem opcji do zaznaczania tak jakby robić zwykły przelew i ukrywającymi się opcjami, których treść zatwierdzona ładuje się dopiero w momencie jak wprowadzasz kod z smsa (to już i tak zarzut do wszystkich typów przelewów)? W życiu nie widziałam równie kretyńsko zaprojektowanego interfejsu. Co chwila, w ramach większego korzystania z tego banku, natykam się na różne cuda.
Tragedia. Projektantom systemu zleciłabym w ramach szkolenia pozakładanie sobie kont w innych bankach i podpatrzenie jak robi to konkurencja. Chcieli wprowadzić nową jakość i rozwiązania, najwyraźniej im się udaje - tylko nie w tą stronę, w którą chcieli. Chyba jednak nie zostanę ich stałą klientką.

czerwca 21, 2012

Plan wykonany


Wg wszelkich znaków na niebie i ziemi projekt 1000zł dodatkowo zakończy się sukcesem ze sporą górką, jak tylko oczywiście otrzymam swoje wynagrodzenie. Moje naprędce sporządzone obliczenia wskazują, że na początku tego tygodnia przekroczyłam plan. Czerwiec jest pracowity, dużo zajęć, dużo dodatkowej pracy i dwa nowe projekty rozpoczęte w czerwcu na fali entuzjazmu i chęci 'zrobienia z sobą czegoś innego'. 

Znajomy ostatnio zaskoczył mnie bonusem, którego nie wliczam jednak do planu. Ot, nagłe wynagrodzenie którego się zupełnie nie spodziewałam. Dorzuciłam większą niż zwykle ratę do funduszu emerytalnego. Wynosi teraz nieco ponad 400 zł. Dorzuciłam do innych oszczędności i do puli rozrywkowej - przyda się już w najbliższy weekend podczas kolejnej zamkowej imprezy w Leśnicy
Kupiłam nową domenę i nowy hosting pod jeden z dwóch nowych projektów. Na razie jest w fazie mocno raczkującego niemowlaka. 

Trochę czasu znów poświęcam stronie o podatkowych przyjemnościach prowadzenia działalności. Dodałam kilka wtyczek, mających poprawić pozycję strony - chociaż uważam, że pg 3 w półtora miesiąca to niezły wyczyn jak na laika nie znającego się na pozycjonowaniu ;) Muszę parę kwestii w zapleczu jeszcze poprawić, bo to dopiero początek Znów przebudowałam trochę panel boczny.  Koncepcja tego, co ma zastać nowy czytelnik po przejściu na stronę ewaluowała. 
Na efekty tych kilku kroków nie trzeba było długo czekać, liczba odwiedzin i odsłon skoczyła do góry, podobnie wynik w wyszukiwarkach pod frazy związane z podatkami VAT i PIT. Klikalność reklamowa słaba, z linku partnerskiego kilka rejestracji które nie przyniosły jeszcze żadnych przychodów. Na razie strona musi jeszcze trochę poczekać na zwrot za hosting i domenę, ale jest nieduży postęp. Przyjemnie widzieć efekty, iż nauka nowego nie poszła w las.

maja 31, 2012

Raz pod górkę, raz z górki

Pani z księgowości się nie doliczyła, Pani parę pięter wyżej wysłała, Krecik do urzędu się udała i palcem błędy wskazywała. Sprawa w US potrwała łącznie 10 minut, wliczając w to znalezienie odpowiedniego pokoju oraz zejście do księgowości.

Ale i tak uważam ich za dziwnych ludzi, mam nadzieję że nie będę musiała nigdy pracować w tego rodzaju placówce. Niektórzy urzędnicy naprawdę żyją w swoim własnym specyficznym świecie...Wystarczą mi w zupełności kontakty własne albo w imieniu klienta. 

W planie emerytalnym wieje nudą, na koniec maja zrobiłam od razu czerwcowy przelew i rachunek oszczędnościowy zwiększył się o kolejne 50 zł. Nudne 240,12 stan na 31 maja 2012.

Czerwiec zapowiada się bardzo pracowicie, postawiłam sobie poprzeczkę zwiększenia przychodu o 1000zł w czerwcu. Głównie dlatego, że czekają mnie kolejne zaplanowane 'inwestycje' związane z wcześniejszą decyzją z początku roku i pieniądze na wydatki skądś trzeba brać. Presja jednak na mnie działa, zwłaszcza że w wakacje planuję długi urlop i na pewno odbije się to na przychodach. Maj był lepszy niż zazwyczaj, ale nie tak dobry jak miałam nadzieję. Niestety nie sprawdza się powszechne przekonanie, że większe zarobki rozwiązują wiele problemów ;)

maja 18, 2012

Kolejny rozdział historii o poziomie obsługi

Dziś kolejny raz pracownicy Netii doprowadzili mnie do skraju irytacji. Ci ludzie nie mają zegarków. Nienawidzę ludzi, nie potrafiących dochować danego słowa i marnujący czas drugich. Nie rozumiem, czemu wydaje im się takie trudne umówienie się na spotkanie o czasie, albo ustalenie sensownej godziny na którą w 100% przyjdą zamiast dywagować czy zdążą. No bo co, ponad półtorej godziny spóźnienia - klient nasz pan, klient poczeka. Grr. Mieli szczęście, że jeszcze w domu byłam, bo szykowałam się do wyjścia....

UPC w swoim zapale wystawiło mi fakturę za tv za okres, gdy już nie byłam klientem. Wysłałam im maila z reklamacją i dostałam bardzo szybko odpowiedź, oczywiście pozytywną dla siebie. W ogóle na sam koniec współpracy z nimi mam sporo pozytywnych wrażeń za wyjątkiem ceny, ale cóż - najwyraźniej jakość obsługi kosztuje. 

No cóż, obsługa po sprzedażowa to jedno, ale kardynalne błędy przy podpisywaniu umowy i samej sprzedaży to drugie... Mam nadzieję, że z pracownikami Internetii nie będę miała do czynienia przez następne 2 lata.

A propos kardynalnych błędów... Mój Us nie może doliczyć się wpłaconych zaliczek na podatek dochodowy i wezwali mnie do skorygowania zeznania rocznego nie sprawdzając nawet u siebie grama informacji. Tak, nie sprawdzili nawet czy na ich rachunek bankowy z tego tytułu wpłynęła jakąś! kwota, tylko od razu każą skorygować zeznanie bo uznali że należne=wpłacone. Na takich mam jedno określenie, baaardzo pochlebne o poziomie inteligencji, bo tu nawet kompetencji podatkowych nie trzeba. Co najwyżej matematycznych - by dodać do siebie aż 4 wpłacone sumy i zobaczyć wynik na deklaracji.

Z odróżnieniu od Internetii, pismo z urzędu rozbawiło mnie raczej, bo nic mi nie robi, nie psuje planów ani nie szkodzi, ot kolejny przykład poziomu polskich urzędników z którym mam do czynienia na co dzień. Inne są znacznie bardziej pozytywne albo negatywne, mam tylko nadzieję, że następny przypadek nie popsuje mi jakiś szyków.


maja 07, 2012

I życie powoli płynie...

Plany emerytalne na miesiąc maj: dopłacić 50 zł na konto. Prawdziwa fortuna ;) Jakby co, nie zaliczyłam jeszcze żadnego z wpływów majowych, więc pozostanie to na razie w kwestii planów.

Kilka aukcji już przygotowanych z odgracania mieszkania; wystarczy przytoczyć, że wyniosłam 6 wielkich worków. Minimalistą nie zostanę, moje księgowe alter ego stanowczo wzbrania się przed wyrzucaniem jakichkolwiek papierowych dowodów. Ech. Zobaczymy, ile przyniesie cała akcja, na razie odczuwalnym skutkiem jest ból mięśni od tysięcy mimowolnych przysiadów podczas sprzątania ;)

W długi weekend domena zaliczyła wpadkę spowodowaną moim mieszaniem w ustawieniach panelu administracyjnego, w piątek na szczęście pomoc techniczna podłączyła wieczorem co trzeba. Na sobotę  strona wróciła do życia. Plus z całej sytuacji taki, że nie ma już problemów z prędkością działania. 

Internetu na stałym łączu nadal niestety nie mam (na razie netia najwyraźniej jak pół kraju nie działała w długi weekend i nie przetrawiła dokumentów). Pracuję na karcie Aero, która przez weekend doprowadzała mnie do szewskiej pasji, a w którymś momencie w ogóle niemożliwe było znalezienie ich sieci. Na razie tylko w ciągu tygodnia nie miałam problemów z aero, zobaczymy w kolejny weekend. Nie wspominając o problemach technicznych pod okienkami z nowymi kartami aero, na szczęście pracuję teraz głównie na linuxie gdzie działa bez mojej dodatkowej ingerencji, więc oszczędzam sobie zgrzytu zębów i odkłania na dentystę. W każdym bądź razie szykuje się dłuższy post komentujący poleganie na kartach aero, pewnie pod koniec maja, kiedy będę mogła już powiedzieć nieco więcej z praktyki. 

Jedno mnie mocno zdziwiło, ale może to nie kwestia łącza a systemu na jakim opiera się skype. Rozmowy w weekend - internet  z aero - były znacznie lepszej jakości niż rozmowy prowadzone na stałym łączu z upc. Zarówno obraz wideo, jak i dźwięk. Cóż, pod koniec maja będę wiedziała czy to jednorazowy cud, zasługa skype'a czy gruszki na wierzbie ;)

kwietnia 30, 2012

Odprzedmiotowienie

Człowiek obrasta rzeczami. Różnymi - od kopii dokumentów, których wyrzucić nie może (np. dokumenty do pit), przez urodzinowe prezenty, ukochane bibeloty po pełną szafę ubrań które rzadko się używa a nie ma ‘co na siebie włożyć’. Zaczęłam odgruzowywanie mojego mieszkanka, na pierwszy ogień pójdą prezenty od fałszywych przyjaciół i tym podobne pierdoły. Allegro zarobi na prowizji ;) Nie wiem, jakie finansowe korzyści przyniesie pozbywanie się rzeczy, prędzej pewnie wydam więcej na worki na śmieci na pozostałe pierdoły.

kwietnia 26, 2012

Takie tam marzenie

Marzy mi się koniec kwietnia. 1 maja po północy, bez desperackich kolejek pod całodobowymi pocztami, późnych telefonów od klientów i niekrótki sen nieprzerywany wrednym budzikiem...

kwietnia 19, 2012

Emerytura

Zgodnie z wszelkimi prognozami/badaniami, a nawet historią rodzinną ;) zapowiada się, że czeka mnie długa jesień życia.
Jestem przedsiębiorcą i korzystam na razie z tzw. preferencyjnego ZUSu, czyli odprowadzam do tego worka bez dna niecałe 400zł. Nawet gdybym odprowadzała 4000zł co miesiąc, nie spodziewam się cokolwiek otrzymać na emeryturze od Państwa. Chyba, że dodatkowe obowiązki. Państwo uwielbia zaglądać głęboko do naszych kieszeń na różne sposoby i na pewno w kwestii obciążeń obywateli jeszcze nie postawiono kropki nad i.

kwietnia 12, 2012

Cisza przed burzą

Nieco u mnie przycichło. Ale to cisza przed burzą. Przez ostatnie dni biegałam za papierkami, czy też papierki biegały za mną. Po dwudziestym okaże się, kiedy moje starania zaowocują... Całą procedurę i bzdurność polskiej biurokracji naturalnie opiszę, a rzecz będzie o przekształceniu spółdzielczego prawa w pełną własność.

Pita rocznego złożyłam, podatek dopłaciłam:( Nadrabiam zaległości pourlopowe, w tym miesiącu święta i przymusowe formalności rozłożyły całkowicie mój grafik pracy... mam bezustanne wrażenie braku czasu  na cokolwiek. Mimo to zaglądam w statystyki wujka G, odnotowując znaczny spadek odwiedzających mój blog z wyszukiwarek. Na nowej stronie pojawili się nowi odwiedzający mimo braku aktualizacji. Zastanawiam się nad terminem aktualizacji strony - początkowo poniedziałek wydawał się dobrym terminem. Jednakże poniedziałkowa walka o uwagę czytelnika to niekoniecznie coś, co mnie pociąga... Jakie w tym względzie macie doświadczenia? Chodzi tu o posty niekoniecznie "okazyjne", ale źródłowe z opracowaniami tematów przygotowane zawczasu. Inne wpisy będą nieregularne, jak tu.

W tym roku mam znacznie więcej dokumentów do ujęcia w KPIR, dokumenty mnożą się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wkrótce rozmnożą się jeszcze bardziej, bo wracam do handlu na allegro, które zarzuciłam z braku czasu. Osobom zainteresowanym tajnikami skutecznej sprzedaży na tej platformie polecam blog Studencki portfel. Posty dotyczące sprzedaży na allegro podsumuję jednym zdaniem: jednak się da :)

kwietnia 02, 2012

Zmiany

Napisałam w styczniu, że stanęłam wobec sytuacji w której muszę podjąć kilka ważnych decyzji. Decyzji zawodowych, finansowych, skutkujących zmaganiem się z własnym strachem. Cóż, po 3 miesiącach mogę powiedzieć, że raz z górki raz pod górkę. Niektóre zmiany wcale tak nie przerażały, jak myślałam. Ot, nie kupię kolejnej tomiastej książki, ani nowej sukienki a ekranizację ulubionego kryminału pożyczę...

marca 30, 2012

Stało się ;)

Wyłączyłam bloga z wyszukiwarek w ustawieniach blogera. Zobaczymy, czy zadziała. Bo na razie nadal widzę jeden ze swoich postów na 3-7 miejscu w wynikach wyszukiwania i generujący niezły ruch.

Treść merytoryczną przeniosłam na nowy adres www.wkreciejnorze.pl,  zmieniłam tytuł strony by nie dublować pewnych elementów. O powodach kiedy indziej. Nowa strona jest całkowicie moja i proszę o uaktualnienie adresu w linkach. Ta strona oczywiście nadal będzie funkcjonować, ale stanie się znacznie bardziej prywatna... na nowej trwa dodawanie treści i drobne prace nad całością, na pewno jeszcze się tam zmieni...


marca 26, 2012

1% podatku

Kampanie reklamowe 1%, inaczej nazwać ogółu działań zmierzających do pozyskania jak największej ilości darczyńców, ruszyły. Miasto zaczynają wypełniać zdjęcia chorych dzieci, albo innych osób których dotknęło nieszczęście i wymagają wsparcia. Idea słuszna, lecz mam wrażenie że zwyczajnie gdzieś po drodze wypaczyliśmy cały jej sens.

Nie wiem czy innym to przeszkadza... mnie te kampanie reklamowe zaczęły irytować już w zeszłym roku, jakby to był kolejny produkt do sprzedania i wciśnięcia masom, potrzeba gdzieś się w tle schowała. Zastanawiam się, kto to finansuje i z jakich środków. Wielki banner w centrum miasta nie jest za darmo, a jeśli dana fundacja/stowarzyszenie nie opłaca ich ze środków zebranych z 1%, to przecież pieniądze na to skądś się biorą... pieniądze na działalność statutową zazwyczaj są wydane po to by osiągnąć jakiś efekt. Pytanie o ekonomiczność takiej kampanii jest tu na miejscu, czy ktoś sprawdza czy one się zwracają? Na prostej zasadzie - wydam 200 zł, a dzięki temu otrzymam 201. Czy bez wydania tych 200 otrzymałabym więcej niż 1 zł? Czy świadomość danego problemu po takiej akcji się zwiększyła? Mnie tylko zniechęca do tematu, bo zaczęłam przyrównywać ich kampanie reklamowe do kampanii czegokolwiek innego. Nie odczuwam potrzeby która za tą kampanią była, jakby przekaz oddzielono kompletnie od źródła potrzeby. Czy ktoś z was trafił na jakiekolwiek raporty.badania skuteczności tych kampanii?

Nie mam nic przeciwko dobroczynności, uważam że może to z powodzeniem zapełnić lukę w której rodzina albo państwo nie wystarczają. Cały sens 1% gdzieś zaczął się wypaczać, zarówno w nachalnej reklamie, często bezsensownie umieszczanej tam gdzie nie ma szans do końca trafić do potencjalnych darczyńców, jak i w tzw. celach szczegółowych stających się powoli instytucjonalną pomocą dla konkretnych pokrzywdzonych.

Na koniec konkluzja. Niemal codziennie korzystam z pewnego przystanku autobusowego, na którym już od połowy lutego najczęstszymi plakatami są reklamy różnych organizacji aby przekazać im 1%. Mimo że jestem bombardowana tym przekazem niejednokrotnie, nawet bym nie wymieniła jednej z nich, niechże zapamiętała dane na tyle by zastanowić się nad wpisaniem ich numeru w KRS do zeznania rocznego. Od lat swój 1% przekazuję jednemu stowarzyszeniu, którego efekt pracy widzę naocznie. Nie widziałam ani jednej reklamy tej organizacji, większość środków pozyskują na zasadzie "podaj dalej", bo ich działalność skupia się przy małych doskonale sobie znanych społecznościach. Potrafią co roku zebrać sporą kwotę, mimo że na pewno konkurują z przekazywaniem 1% na chore dzieci, hospicja, etc. Na drugim biegunie są fundacje i inne podmioty ustawiające się biegiem do statusu OPP, byleby zyskać dostęp do słynnego 1% podatku.

Porównuję sobie więc subiektywnie rożne organizacje i ich działania, czuję że coś nie gra... potrafimy wypaczać nawet pierwotną ideę 1%, a jednocześnie nie wiem, jakby miało wyglądać optymalne rozwiązanie.

marca 25, 2012

Małymi kroczkami do przodu

Na złość mamie odmrożę sobie uszy... Gdyby mój sprzęt miał swój rozum podobny do ludzkiego, zapewne byłaby to jego główna zasada działania. Odpalenie tego konkretnego sprzętu to ostatnia możliwość jego przeżycia w moim domu, ale chyba tego nie kuma.... ;)

W celach na 2012 wspomniałam o próbach i ewentualnej przeprowadzce na inny system. Jak na razie sprzęt górą nade mną, ten który usiłuję reaktywować do życia uparcie odmawia startu z dysków wymiennych, odtwarzacz nie działa, a instalację wersji na którą się uparłam nie mogę na razie sprawdzić na innym sprzęcie. No nic, trzeba będzie trochę się pomęczyć i znaleźć rozwiązanie. Na razie czuję się jak kompletny nowicjusz, zielona w wielu tematach... póki więc nie zacznę zdobywać wiedzy w praktyce, biegam po sieci i czytam co jak działa w tym systemie. Niezmiernie żałuję, że nie udała mi się instalacja przed weekendem... Do początku maja to właściwie był mój ostatni wolny weekend. 

Podejście do Linuxa to niejedyne kroki, jakie zaczęłam wreszcie realizować, a które mają zaprocentować w przyszłości... W końcu wzięłam się do sprawy egzaminu na doradcę. Papiery złożone, ogłoszenie podaje najbliższe terminy od 8 października. Nie było komunikatu, że lista kandydatów została zamknięta, więc spodziewam się października jako deadline.

W firmie na razie pomysł dotyczący pewnej niszy jest odstawiony na półkę.  Bezterminowo; w międzyczasie przewertowałam sieć w poszukiwaniu podmiotów, które już wykonują tego rodzaju działalność (jak wspominałam wcześniej, konkurencja nie jest duża). Nadal nie ma dostawców stacjonarnych, i mam nadzieję,  że duże sieci nie wpadną na ten sam pomysł co ja. Uruchomienie stacjonarnego punktu i nawiązanie współpracy będzie kosztować mnóstwo kapitału :( Im dłużej nad tym siedzę i planuję, tym bardziej to przerasta moje wcześniejsze założenia.

W marcu wracam do sprzedaży detalicznej przez allegro; na razie na małą skalę. Takie sprawy zajmują czas, którego ostatnio mi brakuje. Zaczęłam dwa dodatkowe zlecenia, pracuję nad nową stroną i jej zawartością, zbliża się 30 kwietnia wielkimi krokami czyli zeznania roczne, prostowanie poprzednich lat, problemy z ulgami... Tęskno mi do maja, nawet kiedy wiem, że wreszcie sprawy zawodowe posunęły się do przodu. Małymi krokami, ale nie tylko mam poczucie że coś robię - widzę tego efekty. Znacznie bardziej motywujące niż cokolwiek innego.




marca 17, 2012

Zapowiedzi

Na blogu nie pojawiały się ostatnio nowe tematy związane z podatkową stroną prowadzenia działalności. Nie ukrywam, jest to świadome działanie. Przeredagowuję "starszą" treść merytoryczną tak, by odpowiadała aktualnym przepisom. Sporo wody w Odrze upłynęło, od kiedy rozpoczęłam pisanie i sporo zapisów nie jest niestety pomocnych.

Treść merytoryczna zostanie przeniesiona na nowy adres i oddzielona od bardziej osobistych kwestii. Nie rezygnuję z blogspota dla prywatnych zamiarów, ale na jakiś czas treść bloga przestanie być uzupełniana o nowe wpisy. Czas najwyższy na zmiany.

lutego 28, 2012

Kilka słów o weryfikacji umięjętności czyli rekrutacja po polsku

Jakość potencjalnych pracowników aspirujących do zatrudnienia pozostawia wiele do życzenia, taki pogląd  autor bloga RO nieraz w swoich historyjkach przytaczał. Przyznam, że ta "jakość"  zaczyna mnie przerażać. Nie, nie zatrudniam aktualnie ani nie prowadzę rekrutacji (chociaż w planach jest to do pewnego projektu powakacyjnego), co jakiś czas staję po drugiej stronie barykady. 

Zdobywanie nowych zleceń od szukania nowej pracy nie różni się tak bardzo, człowiek lub firma przechodzą pewną selekcję. Właśnie jedna z takich "selekcji" umiejętności poskutkowała niewesołymi wnioskami o jakości dostępnych potencjalnych pracowników do działów księgowości/pokrewnych, ale i jakości i zaangażowania pracodawców. 

Poziom takich testów bywa wprost żenujący. Czy pracodawcy/zleceniodawcy robią z siebie idiotów czy to wiedza podatkowa 'księgowych z doświadczeniem' jest aż tak marna by dostosowywać pytania w dół? Ostatnio znajoma prowadząca rekrutację do biura zrezygnowała z zatrudniania nowej osoby i rozbudowy biura, bo nie znalazła odpowiedniej osoby - tak niska wydawała się jej wiedza kandydatów. Musiałaby wyszkolić pracownika od zera i stać nad głową przez miesiące, nim mogłaby spać spokojnie że nie znajdzie jakiegoś kwiatka. Zostawiła to na "lepsze czasy", czyli moment kiedy jedna ze znanych i dobrych księgowych będzie bezrobotna albo czasy gdy będzie jej się chciało nowych szkolić (czyt. nigdy - ona chce pracownika użytecznego od pierwszej minuty zatrudnienia, nie aspiranta). Rozłożyła mnie na łopatki...

Inna historia, większość znanych mi przedsiębiorców przy wyborze pierwszego czy kolejnego biura rachunkowego w żaden sposób nie weryfikuje wiedzy i umiejętności swojego księgowego. Ba, nie zna go nawet do czasu podpisania pięciu cyrografów (co tu mówić - ulubiona procedura biur), a cała sprawa wychodzi w tzw. praniu. Moi znajomi już wiedzą, co robić, ale reszta buja w błogiej nieświadomości i robi to co zwykle...

Chyba jestem przewrażliwiona ostatnio, ale wychodzi na to, że jedno niemądre a drugie nie zostaje w tyle.

A wy jak rekrutujecie swojego księgowego? ;)

lutego 05, 2012

Idę dalej

No cóż, rachunki popłacone, budżet miesiąca zamknięty... i przelewy wykonane. Nie ma odwrotu, decyzje podjęte, umowa podpisana. Przy okazji płatności, złapałam się na tym, że dziwnie się czuję dokonując tak dużych płatności... Już nawet kupna mieszkania tak nie odczułam - na rachunku tylko technicznie pojawił się przepływ.

Sporo prawdy jest więc w tym, że z pieniędzmi należy się oswoić. Przez ostatnie dwa, trzy lata przywykłam do kart, przelewów online i wszelkich operacji bez fizycznego "przejścia" pieniędzy w dłoniach. Co jest nieco ironicznie zabawne, w swoim życiu zawodowym był czas gdy prowadziłam rozliczenia kasy w firmie i często odpowiadałam za te dziesiątki tysięcy gotówki dzień w dzień... Cóż po kontroli swoich finansów, kiedy traci się poczucie wartości?

stycznia 26, 2012

I znów trzeba podjąć decyzję

Wspominałam w podsumowaniu 2011 o kilku inwestycjach, których dokonanie przyniosło zarówno osobiste jak i finansowe korzyści. Nadal uważam, że inwestycja w siebie (swoje efektywne umiejętności, spokój, oszczędność czasu i zdrowie) i otoczenie (narzędzia pracy, ułatwianie życia, osiąganie zarobków) to inwestycja najlepsza z możliwych. Życie nie zweryfikowało negatywnie tego przekonania.

Stanęłam teraz w sytuacji, gdzie muszę podjąć kilka ogromnie ważnych decyzji na najbliższe miesiące, m.in. czy pakować się w pewną inwestycję dot. nowych umiejętności zawodowych. Zysk w przypadku powodzenia jest ogromny, ale inwestycja w nowe umiejętności może pozbawić mnie na wiele miesięcy jakiejkolwiek niezależności finansowej. Pierwsze duże zwroty nie pojawią się wcześniej niż za 2-3 lata.

stycznia 02, 2012

Koniec roku - kilka spraw praktycznych

1 stycznia, a ja w papierach. Niestety tak bywa, że koniec roku równa się pewnym obowiązkom. 

Przede wszystkim mowa tu o remanencie. Każda firma, której rozliczenia oparte są o księgę, ma wykonać remanent (spis z natury) na koniec roku podatkowego. O remanencie napisano już wiele stron, nie będę dublować tekstów w kwestii, w której niewiele od lat się zmieniło a czytelnicy umieją korzystać z wyszukiwarki. Niestety nie należę do szczęśliwców, u których remanent końcowy jest zerowy albo niższy od początkowego.

Podsumowanie 2011

Koniec roku, czas podsumowań. Nie wszystko co planowałam, udało mi się zrealizować... Mam też wyjątkowo konkretne plany na rok następny.
Trochę zmieniłam na blogu, usunęłam niektóre wątki osobiste i cele z głównej belki.