lipca 12, 2011

Drożejące waluty

W ostatnich dniach media ekscytują się drożejącymi walutami, w szczególności frankiem szwajcarskim. O euro nieco ciszej, nie oznacza to jednak, że złotówka nie osłabia się także względem wspólnej waluty. Faktem jest euro także zdrożało - średni kurs w momencie pisania tego wpisu oscyluje wokół 4,05 zł za 1 euro (wg Walutomatu).

Co to oznacza dla mnie i siostry? Nic szczególnego. Wahania waluty to rzecz jak najbardziej spodziewana.

Nikt nie zna odpowiedzi, jak będzie się kształtował kurs euro w przeciągu najbliższych miesięcy, co dopiero w przeciągu lat. Nie ma sensu ulegania panice, zejdźmy na ziemię. Ale jeśli ktoś chce by media robiły mu wodę z mózgu - droga wolna... Czas na przemyślenie strategii na drożejącego franka/euro czy inną walutę był przed wzięciem kredytu. Teraz tylko należy być konsekwentnym (także konsekwentnie naprawiać brak strategii). Zaklęłabym na euro w okolicy 7 pln i oprocentowanie rzędu 8-10%%, do tego czasu nie zamierzam rwać sobie włosów z głowy. Spłacam kredyt jak zwykle, co jakiś czas nadpłacam i spokojnie cieszę się z faktu, że kapitał do spłaty maleje systematycznie co miesiąc.

lipca 11, 2011

Żyję, żyję....

Ostatnie tygodnie upłynęły na tzw. wariackich papierach. Czerwiec był okresem wzmożonej pracy, licznych konfliktów osobistych, zmiany niektórych planów i początkiem zasłużonego urlopu. Dosyć tylko napisać, że niektóre sprawy nadal odsypiam... ;) Po powrocie czuję się jakbym mieszkała na innej planecie niż doskonale mi znana, nie poznaję sąsiadów, a na ulubionym basenie od miesiąca trzeba walczyć łokciami o miejsce.  

Nie podsumowałam jeszcze ostatniego kwartału, pobieżne wyliczenia wskazują tylko, że niestety będę musiała podzielić się ze sporą częścią swojego dochodu z fiskusem. Czekają mnie też inwestycje - niestety mój sprzęt na którym pracuję przez wiele godzin dziennie coraz częściej odmawia posłuszeństwa, a uszkodzona obudowa i wifi zwiastuje rychłą konieczność twardej decyzji - nowy sprzęt czy naprawianie po raz X starego. Chciałam pochwalić się na koniec kwartału wypełnieniem półrocznego planu oszczędzania i budowy funduszu awaryjnego, lecz przez sprzęt chyba znów będzie zgrzytanie zębów. Ot, codzienność, która najbardziej irytuje przy tak niewielkich zasobach. 

Z pozytywów - śpię spokojniej mając w zanadrzu odłożoną gotówkę. Finanse to nie tylko racjonalność, to także te wszystkie głosy w naszej głowie sterujące naszymi czynami. Cieszę się jednak jak dziecko, że przynajmniej tyle udało mi się uzyskać - efekt moich starań jest jasny, czytelny i widoczny.  Wypełniłam z nawiązką półroczny plan, mogę skakać pod sufit ;)

Porządkując pod koniec urlopu stos publikacji (zwany u mnie półką z książkami), natknęłam się na posiadane wydanie z serii "grzeczne dziewczynki....". Część Pań, Panów zapewne też, zna publikacje autorstwa Lois P. Frankel, piszącej dosyć sporo zarówno o w/w tych wszystkich sterujących nami głosach w naszej głowie, społecznych uwarunkowaniach, stereotypach na temat kobiety i ich roli w świecie... Grzeczne dziewczynki się nie bogacą nie jest publikacją, która najbardziej przypadła mi do gustu, ale mimo wszystko polecam lekturę z tej serii. Wróciłam po porządkach właśnie do tej lektury - dobrze jest przypomnieć sobie, że nie tylko my czasem popełniamy błędy i nikt nie jest idealny... Spoglądając wstecz na ostatnie tygodnie/miesiące  widzę sporo popełnionych własnych błędów, na temat których w ogóle nie mam ochoty tu się rozwodzić i tylko czekam na komentarze o kolejnym wpisie nic nie wnoszącym do faktów ;) Brakuje mi motywacji, brakuje inwencji i stoję na dziwnym rozdrożu. Niby rozsądek wie, co należy dalej, tylko reszta mnie za tym nie nadąża.  Szara codzienność dopadła i mnie - czas jednak zebrać się i wziąć za działanie....