października 14, 2010

Prezenty - jak sobie z nimi poradzić

Prezenty – temat długi i szeroki jak Wisła podczas powodzi. Nietrudno dojść do wniosku, że trafienie z prezentami dla bliskich nam osób to trudna umiejętność. Sami obdarowywani nieraz mają problem z określeniem co chcieliby dostać przed samym faktem (wyjątek to dzieci przed Gwiazdką), nie mają za to zazwyczaj problemu z określeniem po otrzymaniu prezentu czy chcieli go dostać czy nie. Przed większymi okazjami typu Gwiazdka, Dzień Mamy, następuje gwałtowny społeczny zryw, gdzie przeciętny Kowalski i przeciętna Kowalska pałętają się z obłędem w oczach w poszukiwaniu "odpowiedniego" podarunku po galeriach handlowych, supermarketach i wszelkich innych obiektach, gdzie można nabyć prezenty. Spece od sprzedaży dwoją się i troją, by wcisnąć swoje produkty, i to za jak najwięcej. Nawet w Internecie ten zryw jest widoczny (z czego mam zamiar skorzystać jako świeżo upieczona 'przedsiębiorcza kobieta'). Z czasem tak się przyzwyczailiśmy do kupowania prezentów, iż nieraz nawet nie zastanawiamy się czy ma on sens ;)

Sens czy nie, problemem pozostaje znalezienie prezentu:
  • który chociaż minimalnie ucieszy obdarowanego
  • nie zrujnuje darczyńcy
  • obdarowany nie będzie miał wrażenia "na odwałkę"

Połączenie dwóch ostatnich cech to nieraz problem. Ile razy dostaliśmy skarpetki lub jakieś dziwne przedmioty z promocji supermarketowych, pewnie kupione za grosze? Naprawdę nigdy więcej nie chciałabym dostać takiego prezentu... Może kryła się za tym dobra wola, może tylko obowiązek albo wszystko zarazem, ale efekt nie jest w żaden sposób pozytywny. Dając komuś prezent nie chcę też takiego efektu. Nie tak znowu dawno temu stanęłam znów przed wyzwaniem prezentu dla mamy.

Krecia Mama uwielbia zdjęcia. Nie wróci z żadnej wycieczki, z której by przywiozła niezapełnioną kartę pamięci w aparacie. Z siostrą od lat albo uczymy albo pracujemy poza domem, więc mama nabrała zwyczaju szperania w swoim bezbrzeżnym zbiorze zdjęć, drukowania i umieszczania gdzie popadnie. Zdjęcia nie zawsze są najlepsze, wygląda to czasem wręcz katastrofalnie... Każdy zauważa, że lubi takie obrazki i przypominają jej o nieobecnych bliskich. Wykorzystałam więc to z siostrą na pomysł planowanego prezentu. Wystarczyło usiąść i spojrzeć na ścianę – pomysł przyszedł sam.

Rzecz więc polega na tym, by zrobić odpowiedni użytek z własnej wiedzy o osobie do obdarowania, z własnych możliwości, a nie z podpowiedzi speców od marketingu. Chociaż niektóre pomysły mogą być wybawieniem, zawsze zastanówmy się czy będą wybawieniem dla obdarowanego.

Jak wybrnąć więc z sytuacji? Garść kilku porad, specjalnie na dwa miesiące przed Gwiazdką, zanim sieć zaroi się niebywałych okazji do odchudzenia portfela i upominania czytelników/czytelniczek:


Prezenty kupowane na ostatnią chwilę.
Gwiazdka przychodzi co roku, urodziny i imieniny także, wszelkiego rodzaju rocznice, etc. Tylko kilka okazji jest nieprzewidywalne co do czasu, a znając termin mamy ogromnie dużo czasu na zastanowienie  się, wyszukanie i zapłatę za prezent. Mając dużo czasu możemy spokojnie zastanowić się nad tym, co chcemy podarować, ile możemy wydać, jak podarować. Czas jest naszym sprzymierzeńcem, a nie wrogiem. Wszystkim sceptykom polecam usiąść na 5 minut i zacząć domysły nie od myśli "co by chciał/a?" (założę się, że 90% darczyńców nie trafi), ale co wiemy i jaka jest osoba obdarowywana, na długo przed terminem. Pomoże to nam dojść nie tylko do w miarę zadowalającego prezentu, ale również na sfinansowanie wydatku (jeżeli on kosztuje), zorganizowanie wszystkich szczegółów organizacyjnych i odpoczynek od ganiania z obłędem w oczach po sklepach. Zakupy rozłożone czy zaplanowane w czasie pomagają sfinansować takie dziury budżetowe jak Gwiazdka, urodziny dziecka, przyszłe chrzciny, śluby, etc. Jeżeli na samą myśl o przyszłych wydatkach boli nas głowa, to znaczy, że z nimi przesadzamy. Na przygotowania mamy zazwyczaj co najmniej kilka miesięcy. Po co chorować? Na nic się zdadzą  pomysły na ostatnią chwilę czy słodkie błagalne oczy dzieci, wiercące nam dziury w sumieniu.


Kupowanie pomysłów innych.
Przed każdymi większymi okazjami mijam w sklepach prawdziwe tłumy; zwłaszcza okres bożonarodzeniowy dla handlowców zaczyna się po wyprzedaniu wieńców na 1 listopada. W tym czasie bardzo łatwo ulec namowom reklam (zwłaszcza skierowanych do dzieci, które potem namawiają rodziców), tymczasowej modzie, wszystkiemu co tylko sprzedawcy zdołają nam wcisnąć.
Pięć minut zastanowienia, czy pomysły obcych ludzi spodobają się naszym najbliższym. Kto ich zna w końcu lepiej? Nie dopasowujmy pomysłu na prezent do tego, co akurat jest w sklepie, by mieć problem z głowy. Dopasujmy prezent do osoby. Nie warto kupować na odwałkę, bo "tak trzeba".


Kupowanie na kredyt.
Najgorsza zmora i zaraza wszelkich wydatków na prezenty (o ile oczywiście prezent kupujemy) to kupowanie na kredyt. Nie ma nic gorszego niż typowy kredyt konsumpcyjny, zwłaszcza na pierdoły które mogą się nie spodobać. Nie kupujmy prezentów, na które nas nie stać! Jeżeli nie byliśmy w stanie zebrać sami tej kwoty przed zaplanowanym większym wydatkiem, i "musimy" posilać się kredytem, to nas zwyczajnie na taki drogi prezent nie stać. Możliwości prezentów dostosowujemy do własnego budżetu.
Przemyślany prezent nie musi być drogi by cieszył.  Nie musi być kupiony, nie musi nawet kosztować nas wiele innych dóbr jak czas, wysiłek – no co najwyżej spokojnego zastanowienia się przez 10 minut. Obawiam się jednak, że większość z nas bezmyślnie kupi coś na raty, zaciągnie inny kredyt albo zrobi inną głupotę finansową.


Uleganie presji otoczenia.
Rzecz niemal nie do uniknięcia dla osób, które w rodzinie mają aktualnie małe dzieci. W mojej nieco ich jest, chociaż nie kupuję im generalnie wielu prezentów, widzę, co się dzieje przed Gwiazdką – to standardowy przykład, jak reklamy dla dzieci robią rodzicom wodę z mózgów. Bez względu na wydźwięk prawny, uważam, że reklamy dla dzieci – zwłaszcza tych młodszych, powinno się ograniczać jak tylko się da. Filtrować treści otrzymywane przez dziecko na ile zdołacie i konsekwencja mogą coś uratować. Tutaj nic innego nie zdaje ogólnie egzaminu, chociaż zapewne niejeden rodzic wypracował sobie skuteczne własne metody działające w jego przypadku.
Często również ulegamy innej presji – powszechnie. Kupowanie prezentów na Gwiazdkę jest niczym innym jak presją powszechnej tradycji. Kupujemy drogie rzeczy, kupujemy na kredyt, za oszczędności – kupujemy, bo tego oczekują od nas inni.
Co nas bardziej zadowoli – sąsiad który nie wie, jak się zrujnowaliśmy na zakup modnego i drogiego prezentu, który się nie spodobał, czy może zadowolenie obdarowanego/obdarowanej na widok trafionego drobiazgu?


Lista życzeń.
Pomysł zaczerpnięty z list prezentów ślubnych. Młodzi spisują, co chcieliby otrzymać (jeżeli pieniędzy nie otrzymują), a ktoś zajmuje się pilnowaniem i rozdysponowaniem pozycji z listy. Bardzo podobną zasadę można z powodzeniem zastosować u siebie, wymaga to tylko dwóch małych warunków: osoba do obdarowywania musi wiedzieć, co by chciała dostać i tych pomysłów musi mieć kilka. Dlaczego kilka? Są okazje, gdzie dajemy prezenty niespodzianki. Lista prezentów umożliwia dokonanie wyboru przez darczyńcę, jednocześnie pewien poziom zaskoczenia i zadowolenia dla obdarowanego, skoro sam tą listę układał. Od kilku lat mamy ten zwyczaj w najbliższej rodzinie i bardzo dobrze się sprawdził. Czasem upragnione prezenty mogą się baaardzo różnić od pomysłów darczyńcy, coś o tym wiem :) Taka metoda pozwala również dodawać własne pomysły darczyńcy – ale jednocześnie umożliwia po prostu znalezienie tematu i poznanie marzeń obdarowanego, co zawsze jest przydatne nie tylko przy  pomysłach na prezent :D

Krótko:
  • Myśl! I przewiduj rzeczy przewidywalne, powtarzalne co jakiś czas (np. rok). Przecież wszyscy wiedzą, że Boże Narodzenie co roku zaczyna się 24 grudnia.
  • Nie ulegaj tak bardzo presji innych; nie jest to warte późniejszego bólu głowy i wrzodów żołądka.
  • Nie kupuj na kredyt – unikaj kredytów konsumpcyjnych. To nie najlepszy pomysł na sfinansowanie prezentów, prędzej na problemy finansowe.
  • Nie kupuj prezentów, na które cię nie stać. Gwiazdki z nieba nikomu nie damy, żaden prezent nie jest wart bezsennych nocy i komornika u drzwi, albo co gorsza w zakładzie pracy ;-).
  • Korzystaj z pomysłów innych – czasem warto popytać, niektóre pomysły można z dobrym rezultatem wprowadzić u siebie.
  • Przedświąteczny tłum nie jest dobrym doradcą. Większość okoliczności do obdarowywania jest znana z góry, kup wcześniej, zastanów się przez kilka minut – będziesz mieć problem z głowy zamiast uciążliwej pogoni za okazjami które nimi nie są.
Na zakończenie: na prezent zamiast zdjęcia czy albumów (jakby pomyśleli niektórzy), zamówiłyśmy z siostrą wspólny obraz na płótnie, zawiśnie w remontowanym właśnie mieszkaniu mamy (fortuny nie kosztował). Mamie się bardzo spodobał – uwielbia takie rzeczy (siostra wcześniej podarowała jej drukowaną specjalnie książeczkę ze zdjęciami rodzinnymi i była długo zachwycona, książeczka leży na honorowym miejscu). 


2 komentarze:

  1. Osobiscie nie lubie dostawac prezentow, bo nie lubie zbednych przedmiotow lub takich, ktorych nie chce. Szczesliwie przez wiekszosc zycia dostawalam ksiazki, wiec nie jest zle. Wino i kwiaty rowniez mile widziane, to zawsze dostaje zdalnie od znajomych z PL.

    Nie mam problemu z kupieniem prezentow dla osob, ktore znam. Czasami wrecz widze rzecz i wiem, ze bedzie swietna dla X. Tydzien temu wlasnie zamowilam prezent dla kolezanek, ktory zawioze do PL przy najblizsze wizycie i bedzie tam czekal na swieta. Chcialam kupic go juz wczesniej na inna okazje, ale za pozno obudzilam sie z tym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Richmond, zauważyłam że jesteś raczej wyjątkiem w porównaniu do większości Pań, udzielających się w sieci czy to spotykanych przeze mnie w polskiej rzeczywistości. Życie w innym, bardziej zorganizowanym i przyjaźniejszym człowiekowi kraju, wśród ludzi o innych zwyczajach, chyba też ma na to wpływ. Nie jest to złośliwe, bynajmniej. Fajnie by było, gdyby większość Pań kierowała się w takiej mierze jak Ty rozsądkiem, ale wówczas pewnie świat wyglądałby inaczej. ;-)

    Ja prezenty dostawać lubię, ale może dlatego, że najbliżsi od kilku lat wiedzą już co mają dawać. A od pozostałych potrafi ucieszyć nawet drobiazg jako wyraz pamięci, byleby nie kupiony na dzikiej wyprzedaży resztek w Biedronce. Niestety duża część Polek ma problem z przyjmowaniem prezentów i odpowiednim wyborem darowanych prezentów, dla których porównanie ze skutecznością biedronkowej wyprzedaży jest nobilitacją...

    OdpowiedzUsuń