marca 26, 2012

1% podatku

Kampanie reklamowe 1%, inaczej nazwać ogółu działań zmierzających do pozyskania jak największej ilości darczyńców, ruszyły. Miasto zaczynają wypełniać zdjęcia chorych dzieci, albo innych osób których dotknęło nieszczęście i wymagają wsparcia. Idea słuszna, lecz mam wrażenie że zwyczajnie gdzieś po drodze wypaczyliśmy cały jej sens.

Nie wiem czy innym to przeszkadza... mnie te kampanie reklamowe zaczęły irytować już w zeszłym roku, jakby to był kolejny produkt do sprzedania i wciśnięcia masom, potrzeba gdzieś się w tle schowała. Zastanawiam się, kto to finansuje i z jakich środków. Wielki banner w centrum miasta nie jest za darmo, a jeśli dana fundacja/stowarzyszenie nie opłaca ich ze środków zebranych z 1%, to przecież pieniądze na to skądś się biorą... pieniądze na działalność statutową zazwyczaj są wydane po to by osiągnąć jakiś efekt. Pytanie o ekonomiczność takiej kampanii jest tu na miejscu, czy ktoś sprawdza czy one się zwracają? Na prostej zasadzie - wydam 200 zł, a dzięki temu otrzymam 201. Czy bez wydania tych 200 otrzymałabym więcej niż 1 zł? Czy świadomość danego problemu po takiej akcji się zwiększyła? Mnie tylko zniechęca do tematu, bo zaczęłam przyrównywać ich kampanie reklamowe do kampanii czegokolwiek innego. Nie odczuwam potrzeby która za tą kampanią była, jakby przekaz oddzielono kompletnie od źródła potrzeby. Czy ktoś z was trafił na jakiekolwiek raporty.badania skuteczności tych kampanii?

Nie mam nic przeciwko dobroczynności, uważam że może to z powodzeniem zapełnić lukę w której rodzina albo państwo nie wystarczają. Cały sens 1% gdzieś zaczął się wypaczać, zarówno w nachalnej reklamie, często bezsensownie umieszczanej tam gdzie nie ma szans do końca trafić do potencjalnych darczyńców, jak i w tzw. celach szczegółowych stających się powoli instytucjonalną pomocą dla konkretnych pokrzywdzonych.

Na koniec konkluzja. Niemal codziennie korzystam z pewnego przystanku autobusowego, na którym już od połowy lutego najczęstszymi plakatami są reklamy różnych organizacji aby przekazać im 1%. Mimo że jestem bombardowana tym przekazem niejednokrotnie, nawet bym nie wymieniła jednej z nich, niechże zapamiętała dane na tyle by zastanowić się nad wpisaniem ich numeru w KRS do zeznania rocznego. Od lat swój 1% przekazuję jednemu stowarzyszeniu, którego efekt pracy widzę naocznie. Nie widziałam ani jednej reklamy tej organizacji, większość środków pozyskują na zasadzie "podaj dalej", bo ich działalność skupia się przy małych doskonale sobie znanych społecznościach. Potrafią co roku zebrać sporą kwotę, mimo że na pewno konkurują z przekazywaniem 1% na chore dzieci, hospicja, etc. Na drugim biegunie są fundacje i inne podmioty ustawiające się biegiem do statusu OPP, byleby zyskać dostęp do słynnego 1% podatku.

Porównuję sobie więc subiektywnie rożne organizacje i ich działania, czuję że coś nie gra... potrafimy wypaczać nawet pierwotną ideę 1%, a jednocześnie nie wiem, jakby miało wyglądać optymalne rozwiązanie.

3 komentarze:

  1. Tak to juz jest z ta dobroczynnoscia. Ja daje pieniadze tylko na organizacje, w ktora wierze. Zadne tam molochy, reklamy itp. Mam swoja wybrana i sponsoruje ja w miare mozliwosci. Watpie, zeby gdzies sie reklamowala.

    Richmond

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobnie, też mnie to irytuje. Zamiast wykładać kasę na reklamy, mogli by pomóc tym dzieciom ;)
    Ciekaw jestem natomiast jak ze skutecznością tych reklam. Na mnie one w ogóle nie działają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kampanie same w sobie nie rpzeszkadzają. Wiele z tych organizacji naprawde potrzebuje wsparcia. Przeszkadza mi natomiast jesli promocja w wyszukiwarkach odbywa sie na hasla zwiazane z danym tematem lub na hasla ogolne, a na hasło "1%" - jak dla mnie z definicji pod to słowo powinny być reklamowane bazy NGOsów, a nie konkretne NGOsy.

    OdpowiedzUsuń