W okolicach piętnastego każdego miesiąca... Przychodzi przedsiębiorca do banku (kasy), niesie ze sobą trzy druczki (co najmniej) i sporo gotówki. Albo siedzi przed ekranem monitora i zleca kolejne przelewy na rzecz ZUSu, roboczo na potrzeby tego cyklu zwanego przeze mnie Zakładem Utylizacji Składek.
Wizja niezwykle znajoma dla wielu przedsiębiorców i pracowników działu księgowości. Wpis polecam nie tylko osobom, które zamierzają założyć działalność, ale i wszystkim pracownikom narzekającym na niskie zarobki. Pokażę wam, co się dzieje z waszą wypłatą - pracownika i samozatrudnionego.
Wizja niezwykle znajoma dla wielu przedsiębiorców i pracowników działu księgowości. Wpis polecam nie tylko osobom, które zamierzają założyć działalność, ale i wszystkim pracownikom narzekającym na niskie zarobki. Pokażę wam, co się dzieje z waszą wypłatą - pracownika i samozatrudnionego.
Załączam przykładową listę płac od wynagrodzenia brutto 3000zł.
3000zł dla równego rachunku w obliczeniach, które za chwilę wam przestawię.
Umowa o pracę opiewa na kwotę brutto 3000zł, zakładamy że pracownik mieszka w tej samej miejscowości i można rozliczać mu kwotę wolną. Nie ma żadnych potrąceń, dodatków, chorobowego, i tym podobnych elementów komplikujących obliczenia.
Na rękę dostaje 2156,72. Narzeka na zarobki lub nie, w zależności od zamieszkania i własnego poziomu zadowolenia. Rozważny ile jego zatrudnienie - z samego wynagrodzenia - kosztuje pracodawcę.
2156,72? 3000? Więcej oczywiście, a to za sprawą składek do ZUS.
3000+477,90+73,50+3=3554,40
Z naszych 3000zł brutto pracodawca odprowadzi 644,28 (411,30+232,98) składek ZUS i 199 zaliczki na podatek dochodowy. Ponad tą kwotę będzie musiał zapłacić dodatkowe społeczne w sumie 477,90 oraz 73,50+3 na FP i FGŚP, dodatkowo 554,40.
Zliczmy więc ten krótki przykładzik.
Dostajemy 2156,72
Pracodawca dodatkowo odprowadza za nas 1198,68 do ZUS i 199 do US, kosztujemy go zatem 2156,72 + 1397,68=3554,40
Zapewne każda osoba, która zarabia na rękę 2156,72 chciałaby uzyskać tyle, ile naprawdę kosztuje swojego pracodawcę. Dla pracodawcy godzina jego pracy to 22,22zł, dla pracownika to 13,48 (zakładając średnio 160 godzin przepracowanych). Różnica? Kolosalna. I idzie jako danina publiczna, w większości do otchłani zwanej ZUS albo do US - tutaj już raczej tak dużo nie ginie w niewyjaśnionych okolicznościach;P . Niektóre skarbówki potrafią doliczyć się każdego grosika...
Zakładając drugi scenariusz - przedsiębiorca oferujący usługi na zasadzie samozatrudnienia.
Zakładamy ten sam koszt dla pracodawcy oraz brak VATu. Przy tych obrotach nie trzeba być vatowcem; jedyna możliwość to sprzedaż usług ovatowanych od razu bez względu na obrót, np. doradztwo, albo dobrowolna rezygnacja i stanie się vatowcem na własne życzenie (nie polecam, więcej papierów, obowiązków i wyższe podatki).
Przedsiębiorca wystawia na kwotę 3554,40 rachunek. Zakładamy, że dostaje szybko swoją zapłatę (tj. przed 10-tym po miesiącu pracy). Co się dzieje dalej z jego pieniędzmi?
Jeżeli może skorzystać z preferencji w składkach społecznych, i nie płaci chorobowego, co miesiąc odprowadza 340,75 zł do ZUS. Jeżeli miał mniej szczęścia i musi płacić pełen - 792,81zł.
Zostaje jeszcze podatek dochodowy. Zakładam dosyć powszechną metodę rozliczania - zasady ogólne. Jeżeli nie będzie miał żadnego kosztu (przy dobrej księgowej i doradcy, na pewno będzie miał ;p), to dochód po zaokrągleniu do pełnych złotych będzie stanowił podstawę do wyliczenia podatku. Nie rozliczę kwoty wolnej od opodatkowania.
3554,40-107,43=3446,97
3447 - podstawa
620,46-200,92=419,54 (od podatku odejmujemy składkę zdrowotną)
419 - do zapłaty do US
3554,40-559,49=2994,91
2995 - podstawa
338 - do zapłaty do US
Zostaje nam:
3554,40-340,75-419=2794,65
lub
3554,40-792,81-338=2423,59
Podliczmy więc rachunek:
3554,40 kosztujemy pracodawcę
2156,72 zostaje pracownikowi
2794,65 lub 2423,59 samozatrudnionemu
Wraz ze zwiększeniem wynagrodzenia, różnica ta staje się coraz większa. Rachunek przedstawiony powyżej w ogóle nie uwzględnia podatku od kwoty wolnej przy samozatrudnieniu (556,02 w naszej kieszeni zamiast dla fiskusa) czy możliwości odpisu w koszty wydatków, które i tak ponosimy w związku z zarobkowaniem i nie tylko. Często też rachunek jest podwyższony odpowiednio o 1/12 wartości, ponieważ samozatrudniony nie dostaje wynagrodzenia za czas urlopu, u pracownika to wliczone jest już w wynagrodzenie.
Nie namawiam przez to do samozatrudnienia jako jedynej słusznej i właściwej formy współpracy. Zanim jednak zaczniecie narzekać, jak mało zarabiacie na etacie i czy nie warto założyć firmy, policzcie ile kosztujecie pracodawcę... i jakie daniny odprowadzacie do budżetu/ZUSu czy też pracodawca w waszym imieniu. Jeżeli uważacie, że etat to jedyna prawdziwa forma zarobku, musicie pogodzić się z tym, jak dużą część waszej wypłaty zabiera Państwo (jakieś 40%). Szczęściarzy, którzy są w stanie wpłynąć na treść ustaw pomijam.
Wbrew pozorom pracownik ma kilka przywilejów w związku z tymi daninami, właśnie w Zakładzie Utylizacji Składek - o czym w następnym wpisie. I nie, nie będzie o zasiłkach chorobowych czy iluzji godziwej emerytury za 40 lat harówki.
3000zł dla równego rachunku w obliczeniach, które za chwilę wam przestawię.
Umowa o pracę opiewa na kwotę brutto 3000zł, zakładamy że pracownik mieszka w tej samej miejscowości i można rozliczać mu kwotę wolną. Nie ma żadnych potrąceń, dodatków, chorobowego, i tym podobnych elementów komplikujących obliczenia.
Na rękę dostaje 2156,72. Narzeka na zarobki lub nie, w zależności od zamieszkania i własnego poziomu zadowolenia. Rozważny ile jego zatrudnienie - z samego wynagrodzenia - kosztuje pracodawcę.
2156,72? 3000? Więcej oczywiście, a to za sprawą składek do ZUS.
3000+477,90+73,50+3=3554,40
Z naszych 3000zł brutto pracodawca odprowadzi 644,28 (411,30+232,98) składek ZUS i 199 zaliczki na podatek dochodowy. Ponad tą kwotę będzie musiał zapłacić dodatkowe społeczne w sumie 477,90 oraz 73,50+3 na FP i FGŚP, dodatkowo 554,40.
Zliczmy więc ten krótki przykładzik.
Dostajemy 2156,72
Pracodawca dodatkowo odprowadza za nas 1198,68 do ZUS i 199 do US, kosztujemy go zatem 2156,72 + 1397,68=3554,40
Zapewne każda osoba, która zarabia na rękę 2156,72 chciałaby uzyskać tyle, ile naprawdę kosztuje swojego pracodawcę. Dla pracodawcy godzina jego pracy to 22,22zł, dla pracownika to 13,48 (zakładając średnio 160 godzin przepracowanych). Różnica? Kolosalna. I idzie jako danina publiczna, w większości do otchłani zwanej ZUS albo do US - tutaj już raczej tak dużo nie ginie w niewyjaśnionych okolicznościach;P . Niektóre skarbówki potrafią doliczyć się każdego grosika...
Zakładając drugi scenariusz - przedsiębiorca oferujący usługi na zasadzie samozatrudnienia.
Zakładamy ten sam koszt dla pracodawcy oraz brak VATu. Przy tych obrotach nie trzeba być vatowcem; jedyna możliwość to sprzedaż usług ovatowanych od razu bez względu na obrót, np. doradztwo, albo dobrowolna rezygnacja i stanie się vatowcem na własne życzenie (nie polecam, więcej papierów, obowiązków i wyższe podatki).
Przedsiębiorca wystawia na kwotę 3554,40 rachunek. Zakładamy, że dostaje szybko swoją zapłatę (tj. przed 10-tym po miesiącu pracy). Co się dzieje dalej z jego pieniędzmi?
Jeżeli może skorzystać z preferencji w składkach społecznych, i nie płaci chorobowego, co miesiąc odprowadza 340,75 zł do ZUS. Jeżeli miał mniej szczęścia i musi płacić pełen - 792,81zł.
Zostaje jeszcze podatek dochodowy. Zakładam dosyć powszechną metodę rozliczania - zasady ogólne. Jeżeli nie będzie miał żadnego kosztu (przy dobrej księgowej i doradcy, na pewno będzie miał ;p), to dochód po zaokrągleniu do pełnych złotych będzie stanowił podstawę do wyliczenia podatku. Nie rozliczę kwoty wolnej od opodatkowania.
3554,40-107,43=3446,97
3447 - podstawa
620,46-200,92=419,54 (od podatku odejmujemy składkę zdrowotną)
419 - do zapłaty do US
3554,40-559,49=2994,91
2995 - podstawa
338 - do zapłaty do US
Zostaje nam:
3554,40-340,75-419=2794,65
lub
3554,40-792,81-338=2423,59
Podliczmy więc rachunek:
3554,40 kosztujemy pracodawcę
2156,72 zostaje pracownikowi
2794,65 lub 2423,59 samozatrudnionemu
Wraz ze zwiększeniem wynagrodzenia, różnica ta staje się coraz większa. Rachunek przedstawiony powyżej w ogóle nie uwzględnia podatku od kwoty wolnej przy samozatrudnieniu (556,02 w naszej kieszeni zamiast dla fiskusa) czy możliwości odpisu w koszty wydatków, które i tak ponosimy w związku z zarobkowaniem i nie tylko. Często też rachunek jest podwyższony odpowiednio o 1/12 wartości, ponieważ samozatrudniony nie dostaje wynagrodzenia za czas urlopu, u pracownika to wliczone jest już w wynagrodzenie.
Nie namawiam przez to do samozatrudnienia jako jedynej słusznej i właściwej formy współpracy. Zanim jednak zaczniecie narzekać, jak mało zarabiacie na etacie i czy nie warto założyć firmy, policzcie ile kosztujecie pracodawcę... i jakie daniny odprowadzacie do budżetu/ZUSu czy też pracodawca w waszym imieniu. Jeżeli uważacie, że etat to jedyna prawdziwa forma zarobku, musicie pogodzić się z tym, jak dużą część waszej wypłaty zabiera Państwo (jakieś 40%). Szczęściarzy, którzy są w stanie wpłynąć na treść ustaw pomijam.
Wbrew pozorom pracownik ma kilka przywilejów w związku z tymi daninami, właśnie w Zakładzie Utylizacji Składek - o czym w następnym wpisie. I nie, nie będzie o zasiłkach chorobowych czy iluzji godziwej emerytury za 40 lat harówki.
zakładamy tutaj, że pracodawca niezależnie od tego czy etat czy własna firma pracownika to i tak płaci tyle samo. wydaje mi się jednak, że częściej pracodawca chce zaoszczędzić tę część dopłacaną do etatowca więc pewnie samozatrudniony raczej dostanie swoje stare brutto zamiast całego kosztu jaki do tej pory ponosił za niego pracodawca. pomijam tu kwestię negocjowania ceny, atrakcyjności usług, rynku, posiadania kilku klientów a nie jednego etatu, itp.
OdpowiedzUsuńmój znajomy ma sporą firmę i obraca sumami dla mnie prawdopodobnie nieosiągalnymi za tego żywota i mówi, że wszyscy jego "pracownicy" (około 200 osób) to wyłącznie samozatrudnieni bo on nie ma zamiaru płacić nic poza fakturą za wykonaną pracę. to wydaje się potwierdzać moje przypuszczenia bo pytałem go i mówił, że na etacie jako pensję brutto płaciłby im dokładnie tyle samo co teraz.
Nie do końca jest tak, że pracodawca zapłaci ci kwotę brutto tego, co proponuje na umowę o pracę. Albo nie miał większego doświadczenia z różnymi samozatrudnionymi bo pracuje z określoną, typową dla danego regionu i środowiska grupą albo stosuje politykę zatrudnienia, od której ja uciekam gdzie pieprz rośnie.
OdpowiedzUsuńPowszechną praktyką jest doliczanie do każdego rachunku 1/12 - ze względu na brak wynagrodzenia za czas urlopu. Mało która firma płaci za nieświadczenie usług przez drugą :) Raz - jest to logiczne, dwa - podpada to pod etat i KP, a nie współpracę dwóch firm. Zapłata za nieobecność to wszakże typowa cecha stosunku pracy, kto by się chciał narażać dla tego?
Ciekawe, jak twój znajomy rozlicza absencje swoich "współpracowników"? Jeżeli nie płaci za ich nieobecność jak mniemam z powyższego powodu, to nie wychodzi to pracownikowi najlepiej ;) Pracownikom za nieobecność zapłacić musi, nie ma że boli. Musi zapłacić za 20 lub 26 dni roboczych w roku nieobecności pracownika.
Nie zgodzę się też z tym, że kwota brutto wynagrodzenia jest wiążąca na rachunek. Skoro dotychczasowy pracodawca gotów był zapłacić więcej i tyle płacił, to z jakiej racji ma na mnie oszczędzać aż tyle? Coś tam z górnej kwoty kosztów może spuścić, nie jestem aż tak pazerna, ale równanie do brutto mi raczej na zdzierstwo wygląda. No i mowa o rachunku, nie fakturze (na której też nieco korzysta).
To tak samo jak z oprocentowaniem kont i lokat bezbelkowych. Trochę może spuścić z oprocentowania w porównaniu z belkową, ale nie poszłabym do banku proponującego mniejsze pieniądze.
Przekładając to na samozatrudnienie nie poszłabym to pracodawcy oferującego tyle samo brutto co na etacie na rachunek (w powyższym przykładzie oszczędność dla niego z miejsca 1/6). Jeszcze w zależności od kwoty może się okazać, że byłabym po prostu stratna. Taka polityka zatrudnienia mnie łagodnie mówiąc mierzi.
Płacenie tyle samo co teraz na zatrudnieniu dla mnie ma sens, kiedy pracodawca mówi o koszcie zatrudnienia ze wszystkimi składkami, nie o brutto czy netto. Inaczej nie jest to w żaden sposób płacenie tyle samo, tylko próba zaoszczędzenia na pracowniku.