lipca 01, 2010

Morał bajeczki o zdolnościach wywiadowczych mBanku

Podobno banki przestały wciskać klientom kredyty jak popadnie, gdzie popadnie, na dowód, ładną buzię, zmiany w pogodzie, narzekania prezesów i inne cudowne powody, byleby tylko sprzedać. Podobno również UFO lata nad Polską, i nie w reklamie Ery. Podobno, bo zaczyna to przypominać bajeczkę, nie w rodzaju "nabitych w mbank", ale kandydatów na nich być może...



Otóż na początku tygodnia pojawiły się w systemie transakcyjnym mBanku propozycje kredytowe dla mnie, z rodzaju "Jesteś naszym stałym Klientem, dlatego przygotowaliśmy dla Ciebie specjalną ofertę:". Sprawa znana klientom internetowego molocha, czyli standardowo karta, odnawialny, gotówkowy.

Komunikat – jak sądzę – pojawił się w związku ze zwiększonymi obrotami na rachunku po stronie przychodów (wspomniany we wcześniejszych wpisach wykup polisy z PZU, idący w kilku krotność moich miesięcznych dochodów netto). Bankowi zajęło mniej więcej tydzień uruchomienie "alarmu kredytowego" od momentu, jak gotówka pojawiła się na koncie. Wcześniej, ściągając gotówkę na konto bankowe na wkład własny i inne wydatki związane z mieszkaniem, pojawiła się znaczna gotówka na koncie i niemal idealnie zbiegła się z akcjami promocyjnymi mBanku. Wobec czego po dwóch dniach od pojawienia się środków na koncie, również miałam "niepowtarzalną" ofertę dla "stałego klienta". Chociaż może oddam sprawiedliwość szybkości ich sprzedawców (skryptów generujących oferty), wcześniej kwota była zablokowana na rachunku oszczędnościowym by nie mieszała się z gotówką o innym przeznaczeniu. I tak w sumie od poniedziałku (kiedy wróciła), do środy kiedy pojawił się komunikat, to również ledwie dwa dni.

Przesłanie mBanku staje się w tym momencie jasne: nie ważne, skąd pochodzą pieniądze, wykaż nagle większą gotówkę, a my już zadbamy o to, by wcisnąć ci kredyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz