lipca 02, 2010

Dzień wolności finansowej

Dzień Wolności Podatkowej dla przeciętnego obywatela jest dniem, w którym wreszcie teoretycznie coś zostaje w jego kieszeni i nie jest zabierane na wydatki budżetowe. DWP obliczany jest jako na podstawie stosunku udziału wydatków publicznych do produktu krajowego brutto. W 2010 podobno ten dzień przypadał na 23 czerwca (różne są szacunki wg źródeł, ale najczęściej podawana data).

Po krótkiej refleksji nad nieprzydatnością dla mnie takiego "święta", postanowiłam obliczyć sobie dzień mojej własnej osobistej wolności finansowej, oparty na planach tego, co muszę wydać na rachunki w trakcie roku oraz dochodów netto. Innymi słowy, w którym dniu w roku moje zarobki mogę przeznaczyć zarówno na jedzenie, przyjemności, pierdoły i oszczędzanie. Wyniki były zaskakujące.

Przyjmując pewne założenia: stałej pensji, kursu średniego euro całorocznego na poziomie 4,10 oraz niedużej zmienności stałych wydatków (do których nie wliczyłam jedzenia), poziom absorpcji przez stałe koszty wyszedł na poziomie 42%, a więc dopiero od 4 czerwca zarabiam na wszystko pozostałe. Nie powiem, by tak późne zarabianie na własne osobiste wydatki mnie cieszyło. Wprawdzie policzyłam do tego również swój udział w kredycie hipotecznym (który będzie przecież towarzyszyć przez lata i jest jednym z głównych stałych wydatków), ale 58% pozostałego dochodu z którego trzeba opłacić także jedzenie, lekarstwa, zdarzenia losowe, urlopy, FA, FR i FI... Coś trzeba z tym zrobić. Na zmniejszenie wydatków nie mam co liczyć, bo pod tym względem zostały już wcześniej rozsądnie zoptymalizowane. Trzeba zakasać rękawy  i wyobraźnię, by zwiększyć przychody  netto :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz