Woła rozpaczliwie osoba, która ma do czynienia z tą częścią Polaków, którzy w ostatnim roku nie mieli w ręku książki, ich ukochanym pismem są wydawnictwa typu Fakt, a jeśli cokolwiek innego wezmą do ręki - nie służy absolutnie rozwojowi ich intelektu czy jego wykorzystaniu.
Umiejętność czytania ze zrozumieniem to cecha tak szybko zanikająca wśród Polaków... pewnie niedługo stanie najcenniejszą, najbardziej poszukiwaną cechą której próżno doszukiwać się wśród przedstawicieli naszej nacji. Na co dzień mam doczynienia z coraz większą ilością osób, którzy nie rozumieją słowa czytanego, podanego nawet w bardzo prosty sposób, gorzej - nie rozumieją słowa słyszanego, nie chcą przyjąć czegoś innego niż to co im się wydaje lub wydaje że wydaje... Słysząc "nie" dadzą sobie obciąć głowę, że uszłyszeli "tak". Takich osób jest coraz więcej, i niestety - lawinowo rośnie liczba z którą mam do czynienia w pracy zawodowej. Może winne jest też medium, z którego głównie przy tym korzystam (internet i komputery), ale jak dla mnie to wspaniałe narzędzie do poszerzania horyzontów - nie zidiocenia. Ale nawet to można uznać przecież za wspaniałą wymówkę, zwalniającą od myślenia (jak "myślą" niektórzy)...
Sama nie jestem wolna od tej wady, ale jeśli mam problem ze zrozumieniem co mam podpisać/wykonać/zinterpretować - to się pytam. Moja praca polega na wdrożeniu w życie i zastosowaniu przepisów stworzonych w idiotycznej biegunce legislacyjnej, w których od przerwy na oddech zależy ich interpretacja.
Nazwijcie mnie wrednym babsztylem, jak chcecie, ale czarno widzę przyszłość w naszym kraju jeśli ludzie będą dalej tak oddawać bole bitwy bez walki... i któregoś dnia jakaś super gwiazda spowoduje przelanie kielicha o przysłowiową kroplę...
Umiejętność czytania ze zrozumieniem to cecha tak szybko zanikająca wśród Polaków... pewnie niedługo stanie najcenniejszą, najbardziej poszukiwaną cechą której próżno doszukiwać się wśród przedstawicieli naszej nacji. Na co dzień mam doczynienia z coraz większą ilością osób, którzy nie rozumieją słowa czytanego, podanego nawet w bardzo prosty sposób, gorzej - nie rozumieją słowa słyszanego, nie chcą przyjąć czegoś innego niż to co im się wydaje lub wydaje że wydaje... Słysząc "nie" dadzą sobie obciąć głowę, że uszłyszeli "tak". Takich osób jest coraz więcej, i niestety - lawinowo rośnie liczba z którą mam do czynienia w pracy zawodowej. Może winne jest też medium, z którego głównie przy tym korzystam (internet i komputery), ale jak dla mnie to wspaniałe narzędzie do poszerzania horyzontów - nie zidiocenia. Ale nawet to można uznać przecież za wspaniałą wymówkę, zwalniającą od myślenia (jak "myślą" niektórzy)...
Sama nie jestem wolna od tej wady, ale jeśli mam problem ze zrozumieniem co mam podpisać/wykonać/zinterpretować - to się pytam. Moja praca polega na wdrożeniu w życie i zastosowaniu przepisów stworzonych w idiotycznej biegunce legislacyjnej, w których od przerwy na oddech zależy ich interpretacja.
Nazwijcie mnie wrednym babsztylem, jak chcecie, ale czarno widzę przyszłość w naszym kraju jeśli ludzie będą dalej tak oddawać bole bitwy bez walki... i któregoś dnia jakaś super gwiazda spowoduje przelanie kielicha o przysłowiową kroplę...
Moim zdaniem poprawne pisanie i mowienie po polsku umiera. Gdy bylam ostatnio w PL i uslyszalam w jakims programie rozrywkowym slowa prowadzacego, to stwierdzilam, ze polonisci musza miec ciezkie zycie, jesli to ogladaja.
OdpowiedzUsuńTo także ;(
OdpowiedzUsuńMnie osobiście mocno uderza w codziennym życiu brak zrozumienia co człowiek do drugiego człowieka mówi albo pisze. Bardzo komplikuje to moją pracę i przyczynia się do wielkiej ilości złości i stresu...
Dzisiaj była przysłowiowa kropla przepełniająca pełną od wielu miesięcy czarę - miałam dosyć.