lutego 28, 2012

Kilka słów o weryfikacji umięjętności czyli rekrutacja po polsku

Jakość potencjalnych pracowników aspirujących do zatrudnienia pozostawia wiele do życzenia, taki pogląd  autor bloga RO nieraz w swoich historyjkach przytaczał. Przyznam, że ta "jakość"  zaczyna mnie przerażać. Nie, nie zatrudniam aktualnie ani nie prowadzę rekrutacji (chociaż w planach jest to do pewnego projektu powakacyjnego), co jakiś czas staję po drugiej stronie barykady. 

Zdobywanie nowych zleceń od szukania nowej pracy nie różni się tak bardzo, człowiek lub firma przechodzą pewną selekcję. Właśnie jedna z takich "selekcji" umiejętności poskutkowała niewesołymi wnioskami o jakości dostępnych potencjalnych pracowników do działów księgowości/pokrewnych, ale i jakości i zaangażowania pracodawców. 

Poziom takich testów bywa wprost żenujący. Czy pracodawcy/zleceniodawcy robią z siebie idiotów czy to wiedza podatkowa 'księgowych z doświadczeniem' jest aż tak marna by dostosowywać pytania w dół? Ostatnio znajoma prowadząca rekrutację do biura zrezygnowała z zatrudniania nowej osoby i rozbudowy biura, bo nie znalazła odpowiedniej osoby - tak niska wydawała się jej wiedza kandydatów. Musiałaby wyszkolić pracownika od zera i stać nad głową przez miesiące, nim mogłaby spać spokojnie że nie znajdzie jakiegoś kwiatka. Zostawiła to na "lepsze czasy", czyli moment kiedy jedna ze znanych i dobrych księgowych będzie bezrobotna albo czasy gdy będzie jej się chciało nowych szkolić (czyt. nigdy - ona chce pracownika użytecznego od pierwszej minuty zatrudnienia, nie aspiranta). Rozłożyła mnie na łopatki...

Inna historia, większość znanych mi przedsiębiorców przy wyborze pierwszego czy kolejnego biura rachunkowego w żaden sposób nie weryfikuje wiedzy i umiejętności swojego księgowego. Ba, nie zna go nawet do czasu podpisania pięciu cyrografów (co tu mówić - ulubiona procedura biur), a cała sprawa wychodzi w tzw. praniu. Moi znajomi już wiedzą, co robić, ale reszta buja w błogiej nieświadomości i robi to co zwykle...

Chyba jestem przewrażliwiona ostatnio, ale wychodzi na to, że jedno niemądre a drugie nie zostaje w tyle.

A wy jak rekrutujecie swojego księgowego? ;)

10 komentarzy:

  1. Z polecenia znajomych, którzy nie są w ciemię bici.

    OdpowiedzUsuń
  2. I to ostateczna weryfikacja? Tak ufasz zdaniu znajomych? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh ale Twoja znajoma ma sporo racji ;) Moja żona pracuje w biurze rachunkowym, już były dwie sytuacje, gdy do pracy przychodziły panie magister po rachunkowości, a kompletnie nie miały pojęcia o tym co mają robić ;) z tym, że szef jest dosyć wyrozumiały, bo nie on nad nimi siedzi, aby im pomóc, ale koleżanki z pracy ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym gorzej dla koleżanek małżonki z pracy... powstaje sytuacja gdzie jest niedobór z dwóch stron i wszyscy są sfrustrowani. I każdy przy swoim obstawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tym że każdy musi zdobyć gdzieś doświadczenie w tym co robi, i brakuje wyrozumiałych pracodawców którzy potrafią to zrozumieć. Wymagania pracodawców kształtują się na zasadzie: młody, po studiach z 10letnim doświadczeniem. To się po pierwsze wyklucza, po drugie jak zostało wspomniane to doświadczenie gdzieś trzeba zdobyć, a pracodawca może też i na tym zyskać oferując niższe wynagrodzenie na czas przyuczania, wyższe po uzyskaniu odpowiednich umiejętności. Wtedy może liczyć że będzie miał lojalnego pracownika na długie lata, który doceni jego wyrozumiałość.

    OdpowiedzUsuń
  6. Prowadzę biuro rachunkowe od prawie 20 lat, kiedyś przyjmowałam do pracy osoby po studiach np. po rachunkowości bez praktyki ale teraz już tego nie robię bo uważam że jest to nieopłacalne, nie mam zamiaru kogoś uczyć i jeszcze mu za to płacić, jak kogoś przyjmuję to podaję jako warunek minimum 3 lata pracy w biurze rachunkowym i wcale się nie dziwię twojej znajomej, dla mnie bardzio uciązliwe jest sprawdzanie po kimś, wolę zapłacić więcej i mieć pracownika wykwalifikowanego

    OdpowiedzUsuń
  7. "Z tym że każdy musi zdobyć gdzieś doświadczenie w tym co robi, i brakuje wyrozumiałych pracodawców którzy potrafią to zrozumieć."

    Owszem, lecz także pamiętajmy że przytoczyłam tu kwestię pracodawcy który akurat potrzebował doświadczonego pracownika. Są obszary gdzie trzęsłabym się mając zatrudnić osobę bez doświadczenia, ale także zgadzam się z faktem - gdzieś to doświadczenie trzeba zdobyć. Jak niby np. lekarz ma zdobyć potrzebną praktyczną wiedzę tylko studiując medycynę? Brakuje u nas systemowego podejścia do całości, jakichś funkcjonalnych rozwiązań sprawdzających się w wielu przypadkach.
    To nie rola pracodawcy być wyrozumiałym, może to być dodatek a nie meritum.

    "dla mnie bardzio uciązliwe jest sprawdzanie po kimś, wolę zapłacić więcej i mieć pracownika wykwalifikowanego"
    Byleby nie popaść w nadmierny perfekcjonizm albo nadmierne zaufanie do pracownika ;) Sama niedlugo będę się z tym borykać, jak u licha mam powierzyć sprawy w których mam super orientację (czyli własnej firmy i jej klientów) osobie obcej, sprawdzać jej działania co chwilę szczególnie na początku i jeszcze płacić za to? Mawiają, że nadmierny perfekcjonizm szkodzi...

    A propos zatrudniania w biurze, gdzie ogłaszasz nabór (w sensie kanału, który okazał się najskuteczniejszy do znalezienie fachowca)?

    OdpowiedzUsuń
  8. Przy tego typu tematach zawsze mi się przypomina pewna oferta pracy, w której obowiązkami kandydata miało być instalowanie programów na Windowsie, konfigurowanie poczty w Outlooku i pomoc pracownikom w obsłudze MS Worda. Jako wymóg konieczny (nie "mile widziany", a właśnie niezbędny) zaznaczono ukończone studia informatyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zwykle daję ogłoszenie w wyborczej - z przyzwyczajenia, oraz w internecie, koniecznie zakładam specjalnego maila do kontaktu w tej sprawie, teraz preferuję zatrudnianie kogoś z polecenia i taką osobę z polecenia przyjmę nawet jak ma trochę niższe kwalifikacje niż ta z ogłoszenia, nie tylko kwalifikacje się liczą ale chodzi o zaufanie- oceniamy ze wspólniczką czy dana osoba budzi nasze zaufanie i czy naszym zdaniem będzie dobrze sobie radziła w kontaktach z klientam. Zdarzyło mi się kiedyś, że zmieniłam klientowi księgową na lepszą merytorycznie a on był potem niezadowolony bo wolał bardziej sympatyczną, tak samo jak wiedza liczy się podejście do klienta, umiejętność radzenia sobie w kontaktach z klientami którzy są bardzo różni od sympatycznych po aroganckich.

    OdpowiedzUsuń