października 26, 2010

Do znudzenia o funduszu awaryjnym

Jednym z podstawowych błędów, jakie popełniają Panie, jest zostawienie oszczędności i zabezpieczenia własnego (nie rodziny czy bliskich!) na końcu długiej listy  do zrobienia. Najczęściej już w jej połowie brakuje pary, siły i środków. Towarzyszą temu nieraz wyrzuty sumienia, a i nieczęsto najbliższych osób, które upatrują w tym egoizmu, chęci uwolnienia się spod ich wpływu (celują w tym zwłaszcza panowie wobec swoich połowic) i innych ze wszech miar niecnych planów...

Są sprawy, które nagle w naszym życiu nabierają znaczenia – a na które zazwyczaj jest za późno, by coś zmienić. Wypadek, utrata pracy, choroba, dziecko, pijany kierowca jak przechodziłyśmy przez pasy albo konieczność zapłacenia za operację, bo z NFZ refundacja jest za 3 lata (i tak nie dożyjesz)... Zmiany są zawsze, z różnych powodów, i dla istoty sprawy naprawdę nie ma znaczenia czy byłaś w stanie je przewidzieć. Czasem w grę wchodzą zachcianki, porywy uczuć, zdarzenia całkowicie losowe, na które nie miałyśmy wpływu. To, że wszystko podlega zmianie, także ważność niektórych spraw, jest chyba jedyną stałą w naszym życiu i przed tym musimy się zabezpieczyć.

Ot, naturalna kolej rzeczy: zmieniają się ludzie, życie, świat, to i potrzeby i jego postrzeganie się zmienia. Do tego dochodzą wszelkie wypadki i zdarzenia losowe. Widzicie już tą czarną chmurę?

Pamiętaj też o ważnej sprawie: nikt nie może nam zagwarantować, że słońce nad nami będzie zawsze świecić, że nic się nie stanie albo ktoś nie zmieni po czasie zdania (jego prawo). Jeżeli ktoś tak chce wam wmówić, nie wierzcie, potraktujcie to jak bajkę typu "i żyli długo i szczęśliwie". Nikt nie jest w stanie nas ochronić i zabezpieczyć skuteczniej niż my same – nie zrobi tego za nas mąż, rodzice, dzieci, rodzeństwo, wspólnik ani przyjaciółka.

Niektórzy zapewne zauważyli, na blogu pojawiła się nowa podstrona: cele. Wyrażone dosyć konkretnie i jasno, mam nadzieję. Upublicznienie służy motywacji, jak i udowodnieniu sobie i innym prawdziwości obamowskiej frazy yes, we can. By udowodnić, że kobieta potrafi. A co ;-)

Nie ma tam założonej stopy zwrotu z jakichkolwiek inwestycji oprócz inwestycji w siebie i rozwój swojej firmy. Ba, nie ma słowa o jakichkolwiek inwestycjach... Owszem, można osiągać dobre stopy zwrotu, stoję jednak na stanowisku, że prędzej dorobię się inwestując w siebie i firmę, a dopiero potem owoce tej inwestycji odkładając i korzystając z dobrodziejstw procentu składanego. Na pewno nie będę realizować drogi w drugą stronę, nie widzę w niej żadnego sensu.

W swoich celach podałam również okrągłą kwotę na FA w 2010 i 2011: 1000 i 5000zł. I tutaj wracamy do tematu.

Jak się domyślacie po poprzednim poście, z powodu problemów zdrowotnych fundusz ogromnie się przydał. Ale w takim dwojakim znaczeniu – finansowym mniej, dużo bardziej psychicznym, emocjonalnym. Trudno ubrać w słowa, jak bardzo fundusz awaryjny jest przydatny, jaki  zapewnia komfort, dopóki sama się nie przekonasz. Czasem ktoś myli fundusz awaryjny z czymś zupełnie innym (np. nastawienie na wrzucanie FA w ryzykowne inwestycje u grapkulca - środki ze sprzedanych akcji idą z biura maklerskiego 3 dni, to nie żart...).  Każdy swoje decyzje podejmuje, nikogo tu nie potępiam – po prostu najświeższy przykład. Na dzień dzisiejszy zmiana polega na ugruntowaniu nastawienia typu "nie wyobrażam sobie, żebym na środki z FA miała czekać 3 dni". Czasem nie ma 3 godzin, nie mówiąc o trzech dniach. Mają być na teraz, zaraz, jedno kliknięcie. Bezpieczne i zarazem z natychmiastowym dostępem. Po to są.

Obok strony praktycznej, posiadanie funduszu awaryjnego w odpowiedniej wysokości daje niesamowity spokój i wolność od codziennego stresu. Tak, śmiem twierdzić, że solidny FA daje większe poczucie bezpieczeństwa jak założenie obrączki na palec ;) Spójrzcie na FA jak na najlepsze tabletki nasenne, wielogodzinny relaks w pełnej piany wannie i miesiąc pełnopłatnego spokoju od wrzeszczącego szefa. Naprawdę warto. Przez ostatnie dwa miesiące, kiedy moja sytuacja zawodowa z psychicznego punktu widzenia przewróciła się całkowicie do góry nogami, mocno odczułam czającą się gdzieś w tle myśl o braku stabilnych dochodów przewyższających znacznie rachunki. Owszem, mam 3 źródła dochodu, ale bez jednego z dwóch głównych i odłożonej chociaż minimalnej gotówki byłoby ciężko, naprawdę ciężko.

Na przełomie września i października było tez kilka takich sytuacji, które doprowadziły moją krew do wrzenia i silnego postanowienia zmiany środowiska zawodowego ;( Ile razy to mi się jeszcze przydarzy, trudno zgadywać, ale niski fundusz awaryjny to problem spędzający sen z powiek.. Nie mam rujnujących długów i ogromnych zobowiązań (hipoteka tylko), mogę więc jedynie zgadywać, jak to jest w przypadku samotnych matek czy uwikłanych w raty na nową plazmę i samochód. I najczęściej przydarza się to kobietom, że znajdują się w sytuacji bez wyjścia i zmienić zajęcia ot tak nie mogą.. Fundusz awaryjny to spokój i bezpieczeństwo, które tak lubimy, a nie wymaga karkołomnych kompromisów i wielu  wyrzeczeń.

Jestem singlem na własnym garnuszku, więc moja pozycja jest tutaj jeszcze bardziej zagrożona i to odczuwam, nie powiem, że nie jest. Nikt nie wesprze nagle w kryzysie, żadna druga połówka, a rodzina jest daleko. Mówię bez ogródek: sufit zawali ci się na głowę. Za dwa dni czy za pięć lat, co to dokładnie będzie, nie ma znaczenia. I nie jestem urodzoną pesymistką ;)

Brak jakiegokolwiek zabezpieczenia albo nadmierna ufność w moc sprawdzą najbliższych, to często głupota... I niestety zdarzyła się parę razy wśród moich bliskich, mnie też w przeszłości, więc nikt od tego wolny do końca nie jest.

Nie chciałam popełnić kolejnego wpisu jak stworzyć FA, bo jest ich pełno – podaje linki do czytanych blogów do stosownych artykułów -  ale przede wszystkim uświadomić, że fundusz awaryjny to absolutna podstawa, finansowo-emocjonalna, bez którego zostaniesz zmuszona nieraz podejmować decyzje i kompromisy, których absolutnie nie chcesz. Zapominamy o tym w pogoni za zyskiem z inwestycji i marzeniami o niezależności i spokojnym kupnie kolejnych czerwonych szpilek.... albo realizując listę, na której nasze bezpieczeństwo jest na ostatniej pozycji.

źródła: Jak stworzyć fundusz awaryjny:
http://oszczedzanie.net/fundusz-awaryjny/
http://appfunds.blogspot.com/2007/10/co-to-jest-fundusz-bezpieczestwa-i-czy.html
http://milionztysiaca.blogspot.com/2009/06/fundusz-awaryjny.html
http://metafinanse.blogspot.com/2009/10/fundusz-bezpieczenstwa-podstawy.html

I jak myślicie teraz, dlaczego na pierwszym miejscu w celach finansowych jest fundusz awaryjny? ;-)

6 komentarzy:

  1. "Jednym z podstawowych błędów, jakie popełniają Panie, jest zostawienie oszczędności i zabezpieczenia własnego (nie rodziny czy bliskich!) na końcu długiej listy do zrobienia."
    Brakuje mi tutaj źródła. Czy jesteś pewna, że kobiety faktycznie nie mają oszczędności na czarną godzinę ? Czy brak FA to bardziej problem kobiet niż mężczyzn ?

    "I jak myślicie teraz, dlaczego na pierwszym miejscu w celach finansowych jest fundusz awaryjny? ;-)" Bo jesteś młoda, a Twoje dochody nie są zbyt wysokie ?
    Podejrzewam, że na razie nie zdążyłaś po prostu zebrać większego kapitału, bo większość oszczędności poszła na urządzenie mieszkania.

    "W związku również z faktem, że w ramach kredytu hipotecznego mam kartę kredytową, dodatkowy cel na 2010 i 2011 to spłacanie na czas karty i nie płacenia ani grosza odsetek (i tak bank zarobi na prowizjach od transakcji). Aby sobie samej i innym udowodnić, że jednak można korzystać z KK rozsądnie. "
    IMHO ten cel wygląda niepokojąco. Bo sugeruje, że masz czy miałaś problem ze spłatą karty. A to przecież drogi i nieefektywny kredyt. Kredytówka służy do bieżących zakupów, działa jak poduszka finansowa pozwalając przyspieszyć moment nabycia pożądanego produktu, ale dla osób pod kreską lepszy jest np. debet na koncie.
    Jeśli masz taki mały FA i planujesz niepewną działalność gospodarczą, to może taki kredyt przydałby Ci się jako rezerwa ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam wielostopniowy fundusz awaryjny. W tym roku zostawilam pieniadze w firmie i w tej chwili mam zapas na rok zycia bez pracy.

    Mam tez inne oszczednosci, ktorych ruszac raczej nie planuje. A w ostatniej kolejnosci pod noz poszlyby inwestycje. Chociaz mysle, ze wczesniej sprzedalabym samochod niz ruszyla akcje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Magdalaena,
    Ech, należy się kilka wyjaśnień bo jak widzę nie do końca jasno o pewnych kwestiach dotąd pisałam.

    Piszę *subiektywnie*, na podstawie obserwacji własnych środowiska wokół i niestety własnej rodziny. Ciągle dla znanych Pań coś innego jest w pierwszej kolejności, naprawdę rzadko zdarza się, by coś odłożyły tylko na własne - a nie rodziny - zabezpieczenie. Po drodze są przecież dzieci, remont, nowy samochód, urlop, kredyt hipoteczny... Ten schemat większość z nas powiela.
    Być może jest więcej Pań, które dla siebie mają odłożone coś na czarną godzinę, ale po prawdzie - większość się nie przyznaje. Bo zabezpieczenie siebie, a nie rodziny jest postrzegane przez otoczenie jako bardzo zły egoizm.
    Prędzej FA jest 'akceptowane' u Panów, ale może tak w moim małym światku tylko jest? Nie wiem, co dokładnie mówią statystyki oszczędzania wg płci, ale pokuszę się na ogólną mocno stereotypową uwagę, że Panie są wychowane tak, by dbać najpierw o rodzinę, o siebie na końcu. Rzeczywistym problemem jest to właśnie podejście kobiet do FA, bo panów się uczy że to oni będą zarabiać na siebie i na rodzinę, że powinni to zabezpieczyć. Kobiet tego nie uczą. Czy tak jest potem, czy nie - taki jest ogólny stereotyp.

    Tak, nie mam bardzo wielu wiosen na koncie. Trzydziestkę ;))
    Rzecz nie idzie o dochody, niskie czy wysokie, jakby mogło sugerować zakończenie tego posta. Uważam, że daję sobie radę całkiem nieźle. Po drodze od dwudziestki do trzydziestki miałam dwie poważne 'wywrotki', więc się nauczyłam tej prawdy - nigdy niczego nie można być pewnym, nawet jak się jest młodym, pięknym i niebiednym ;) Ot, własne subiektywne przemyślenia po dwóch wywrotkach, z których jedna zaowocowała przeprowadzką na drugi koniec kraju do Wrocławia...

    Problemów ze spłatą karty nie mam, spłacam od razu po użyciu. Czytam różne blogi, ogólnie sieć tu i tam, i wszędzie trąbią jaka to karta niebezpieczna, zwłaszcza w rękach kobiety. Czas zerwać z tym stereotypem, chcę pokazać że można wyjść poza niego. Stąd taki zapis w celach.
    Karta tak jak piszesz, jest pewną formą rezerwy, rozsądnie używana (zwłaszcza że muszę ją trzymać przez 4 lata jeszcze), ale teraz podchodzę do niej zdecydowanie jak do karty płatniczej i nie traktuję jej jako możliwości zaciągnięcia kredytu. Nie lubię kredytów.

    Obecny FA nie obejmuje środków zarezerwowanych na płacenie zdrowotnego i innych wydatków związanych z DG (zgromadzone przed). Moja firma nie jest kapitałochłonna, nie widziałam sensu w zakładaniu wymagającej funduszy firmy mając tak małe zabezpieczenie. Jestem typem bardzo zachowawczym. Nie bez powodu przyjaciółka nadała mi przezwisko Kreta ;)

    Tak w ogóle to zawsze fajnie widzieć i czytać komentarze od czytelników, ich reakcje i poglądy. Odbiór jest zawsze lepszy niż rekordy w statystykach odwiedzin :)


    Richmond,
    Czasem mam wrażenie, że jesteś z innej planety. Tak pozytywnie, rozsądna, przedsiębiorcza, niepozbawiona humoru i jeszcze to wynika z tego co i jak piszesz a nie przechwałek ;P I nie ukrywasz się, tylko coś zawsze dorzucasz.
    Niejeden Polak przewróciłby się na myśl o sprzedaży samochodu przed inwestycjami... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Kreciku (bo nie będę pisać @w kreciej norze) fajnie, że tak się szerzej rozpisałaś.
    Ja mam wrażenie, że w ogóle każdy "rozsądny człowiek" ma oszczędności na czarną godzinę, a jeśli o nich nie mówi, to dlatego, żeby nie kusić złodziei.

    Tylko nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi przy tych oszczędnościach własnych a nie rodzinnych. Ja jestem singielką, ale niezbędnym elementem udanego małżeństwa jest dla mnie wspólna kasa i nie wyobrażam sobie budowania jakiejś rezerwy osobno. Tak samo gdybym miała małe dzieci, to mój plan awaryjny uwzględniałby utrzymanie całej rodziny, a nie tylko mnie samej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Krecik to oryginał ksywki, zabawne, że wszystkim jedno na myśli kiedy mnie określają ;)

    Każdy pozuje na rozsądnego, że 'powinien mieć', ale od deklaracji do wykonania droga długa. To akurat nie tylko subiektywna opinia. Nie tak dawno czytałam statystyki o oszczędnościach a deklaracjach Polaków w ogóle, jak znajdę znów jakieś przystępne opracowanie, wkleję linka.

    Oszczędności własne a nie rodzinne - to akurat efekt rozwodu rodziców i historii przyjaciółki, które pokazały że odrobina myślenia zawczasu o sobie a nie innych byłaby dobra dla wszystkich. Oczywiście, nie każdy żyje w związku, dobrym czy złym, różne mamy konstelacje. Sama akurat napisałaś, 'mój plan awaryjny uwzględniałby utrzymanie całej rodziny', gdybyś ją miała i to jest zrozumiałe. Rodzinę, zwłaszcza dzieci małoletnie należy odpowiednio zabezpieczyć, myślę że to nie podlega tutaj dyskusji, ale siebie osobno też. O tym najczęściej zapominamy, o buforze finansowym i emocjonalnym tylko dla siebie. Na wypadek choroby, konieczności opieki nad trzecią osobą, załamania, emerytury, śmierci, rozwodu, niezawinionych zdarzeń trzecich. Lista długa, chodzi mi po prostu o sytuacje, które dotykają nas osobiście i wcale nie muszą wiązać się z rodziną. Np. o komfort odejścia z pracy przy szefie furiacie, chociaż masz na utrzymaniu trójkę dzieci. Nie uważam tego wcale za zabezpieczenie rodziny, tylko własne.

    A propos mam, Krecia mama zawsze powtarza, że najlepszym prezentem jaki mogła nam dać, jest fakt, że nie musimy na nią pracować. Gwoli wyjaśnienia - jest już na emeryturze. Wiadomo, z czym powszechnie kojarzy się przejście na emeryturę...
    Coś w tym jest, nie uważasz? Więc akurat myślę, że też wychowanie wpłynęło na taki a nie inny pogląd na sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Samochod to przedmiot jak kazdy inny. Bardzo go lubie, uparlam sie na ten konkretny model. Ale bez wahania sprzedam go jesli bedzie taka potrzeba. Poza tym kazdego dnia traci na wartosci. Zastanawiam sie nad jego sprzedaza teraz, bo rzadko go uzywam. Ale tu jest konflikt hobby z rozsadkiem ;)

    Przyciecie innych wydatkow nie daloby tak duzo, jak pozbycie sie samochodu. Zawsze moge kupic inny egzemplarz w przyszlosci.

    A akcje maja perspektywy wzrostu i zupelnie bez sensu byloby ucinanie tego wzrostu i pozbawianie sie przyszlych zyskow.

    Mam nadzieje, ze nigdy nie bede musiala testowac swoich teorii dotyczacych funduszu awaryjnego, ale lepiej wiedziec, ze jest i w razie czego moge oprzec sie na nim.

    A Krecika, tego oryginalnego, jade odwiedzic pod koniec listopada. Kojarzy mi sie tylko z jednym miastem w Europie :-)

    OdpowiedzUsuń